Rozdział 14

Od ostatniej sytuacji, jakim był feralny pocałunek, do którego nie doszło, unikał jej jak ognia - o ile było to możliwe. Nie wiedział dlaczego tak postępuje. Po prostu wiedział, że tak będzie lepiej. Dziwnie się czuł w jej towarzystwie, tak jakoś inaczej. Nie podobało mu się to. Był pewien, że to taki znak ostrzegawczy, że jak czegoś nie zrobi, to będzie później gorzko tego żałował, że nie próbował, że nie zauważył tych sygnałów. Był czwartek, czyli równie tydzień po próbie dojścia, złączenia się dwójki wrogów. Przeklinał w duchu, że poddał się chwili, że nic z tym nie zrobił. Postąpił tak lekkomyślnie. Nie było to do niego podobne, a jeszcze bardziej to, że coraz częściej dochodził do wniosku, że chciałby spróbować jak smakują jej usta. Niczego ostatnio bardziej nie pragnął, jak zanurzyć dłonie w jej miękkich włosach, pogładzić dłonią po policzku.. Jedno było pewne - tak nie mogło być. Musiał zadziałać. Rozwiązanie było jedno : laski, ogniska whisky, laski. Uśmiechnął się pod nosem, bowiem był pewien, że jak tylko poczuje ten seksapil innych dziewczyn, to od razu odechce mu się Granger. Zadowolony udał się na lekcję, na których miała być komisja, która miała sprawdzić jak uczniowie sobie radzą. Szybko czas zleciał i zanim się obejrzał, już był po wszystkim. Dzisiaj nie musieli mieć lekcji w jego dormitorium, co ciekawsze, dostali dni wolne do poniedziałku, co bardzo go rozweseliło. -No to dzięki, Granger. - powiedział do brunetki, która do tej pory szła u jego boku i teraz zamiast schodzić na dół, szła do góry. -Nie ma sprawy. - powiedziała na odchodne. Odwrócił się ze smarkiem na ustach, po czym skierował swoje kroki na dół, do lochów. Jego drugiego domu, jakim był Slytherin.
-Blaise ! Kochany przyjacielu. - powiedział siadając na kanapie i obejmując chłopaka ramieniem. -Co jest ? -Co ty na to byśmy wyszli na błonia ? -Teraz? - zapytał zdziwiony. -A czemu by nie ? -Bo mam jeszcze lekcje ? -I co związku z tym ? -Po za tym jest zimno. -Dobra,jak nie chcesz, to nie. -Dobrze , że mnie rozumiesz. -Taa, jasne. - szepnął, podnosząc swoje cztery litery z kanapy. -A ty gdzie idziesz ? -Tam gdzie pieprz rośnie. - odpowiedział .




Usiadł na miotłę, po czym odpychając się lekko, wybił do góry.
'Dalej Draco! - krzyczała, klaszcząc i podskakując. - Uda ci się! - i wtedy stało się - złapał znicza. '

To był jego pierwszy raz, gdy wygrali z Gryffonami. Był pewien, że to była tylko i wyłącznie zasługa Granger, która jak nikt inny, tak go wspierała. W życiu nie pomyślał, że ta dziewczyna potrafi tak krzyczeć, powodując, że od razu chciało się walczyć. Zrobił to. Dla niej. Tak jak obiecał.
'(..) - Udało ci się ' - odpowiedziała na zadane wcześniej przez niego pytanie.'


Do tej pory słyszał te słowa, take wyraźne, które emitowały pozytywną energią. Uśmiechnął się pod nosem, robiąc kolejne okrążenie w okół boiska.
'-Zamknij się i masz tą głupią nagrodę. - warknęła. Tym razem złapała go za ramię i pociągnęła w swoją stronę, by się pochylił, a potem ucałowała jego policzek.'


Przypominając sobie to zdarzenie, złapał się za policzek, który w jednej chwili zrobił się gorący. Czuł, jakby go coś zżerało. Po raz kolejny zapragnął poczuć jej usta na nim. Zdenerwowany swoimi myślami i zachowaniem, podleciał nad ziemie, po czym zszedł z miotły, odsyłając ją jednym zaklęciem do swojego dormitorium.


Wszedł do zamku. Rozglądnął się na boki, po czym już wiedział co ma teraz zrobić. McGonagall. Gdy już znalazł się pod jej gabinetem, powiedział hasło, które nawinęło mu się na język i które okazało się prawidłowe. Wszedł do pomieszczenia, zastając kobietę przy biurku nad papierami. Słysząc, że ktoś wszedł , podniosła głowę znad papierów. -Malfoy, a co ty tu robisz ? -Mam do pani sprawę, pani dyrektor. -O co chodzi. -O to, że ja już nie mogę mieć lekcji z Granger, bo sam już potrafię sobie pomóc. -Tak? -Dlatego prosiłbym panią o to, żeby pani przeniosła mnie z powrotem do klasy, tym bardziej, że testy napisał na pozytywny wynik. -Zobaczę co da się zrobić. -Dziękuję pani dyrektor. - powiedział, po czym wychodząc z gabinetu, zastanowił się, czy dobrze zrobił, prosząc McGonagall o przeniesienie.





***
O ja ! Gorszego rozdziału to ja chyba w życiu nie widziałam. Dość, że krótki to jeszcze beznadziejny, gdyby nie to, że został napisany dosyć dawno i to, że mam lekki zapas, to bym go skasowała i usunęła. Okropny. W sumie to ten rozdział był pisany jeszcze na komórce, więc właściwie wcale się nie dziwię, że jest jeszcze gorszy niż zwykle, ale to nie ważne... Najważniejsze, że kolejny Nusi jest o wiele lepszy od tego czegoś. To sobie ponarzekałam, a teraz żegnam Was z nadzieją, że te ostatnie tygodnie wakacji spędzicie jak najlepiej, pozdrawiam Kate.