Rozdział 1

   Szatynka westchnęła cicho, przyglądając się przyjaciołom. Każdy jak zwykle był zbyt zajęty sobą, by zauważyć, że przebudziła się ze snu. A może raczej koszmaru? Nie wiedziała jak określić to, co nękało ją ostatnio bardzo często w nocy. Jednak zawsze budziła się zlękniona, czuła niezrozumiały strach. Nie potrafiła tego wyjaśnić i na chwilę obecną nie miała nawet ochoty. Rzuciła krótkie „zaraz wracam” w stronę przyjaciół, którzy nie zadawali żadnych pytań, po czym wyszła z przedziału. Stanęła przy otwartym oknie wzdychając. Stęskniła się za Hogwartem. Za tym spokojnym miejscem, a nie polem bitwy. Stęskniła się za lekcjami, pracami domowymi, meczami Quidditch i nawet nielicznymi szlabanami jakie otrzymała w swoim krótkim życiu.
  Z rozmyśleń wyrwało ją znaczące chrząknięcie. Odwróciła się, a jej oczom ukazała się niska brunetka z wesołym wyrazem twarzy, długimi brązowymi włosami i dużymi, błyszczącymi, czekoladowymi oczami.
- Cześć, Ty jesteś Hermiona? Hermiona Granger? – spytała brunetka, podchodząc do Hermiony, która skinęła głową. – Ta sama, która z Potter’em i Wesley’em pokonała Voldemorta? No, jestem pod wrażeniem. – uśmiechnęła się do gryfonki. – Mirabelle Zahiri.
- Hermio.. a w sumie już wiesz. – odparła, uścisnąwszy wyciągnięta w swoją stronę rękę.
- Należysz do Griyffindoru, prawda? – spytała ponownie.
- Tak. – na tą odpowiedź Panna Zahiri westchnęła.
- Też chciałabym tam trafić. – odparła, a Hermiona posłała jej pytające spojrzenie. – Moja babcia uczęszczała do Hogwartu i była w Gryffindorze. Chciałabym trafić do jej domu.. tak po prostu.
- Na pewno się dostaniesz. – pocieszyła ją dziewczyna.
- Myślisz? – w odpowiedzi Granger skinęła głową z uśmiechem. – Mogę Ci mówić Miona? – wypaliła nagle. – Hemriona to takie dłuuuugie imię. – szatynka zaśmiała się na jej słowa.
- Wcale nie aż tak długie. – odparła. – Możesz pod warunkiem, że ja mogę zwracać się do Ciebie Belle.
- Załatwione. – obie parsknęły śmiechem. Jednak, jak wiadomo, nic nie trwa wiecznie, dlatego też i ta chwila wieczność nie trwała. Śmiechy przerwało trzaśnięcie przedziałowymi drzwiami. Obie spojrzały na chłopaka stojącego nieopodal, wpatrującego się w nie. Szatynka przeklęła pod nosem, co nie umknęło uwadze Mirabelle.
- Dzięki Granger, ale z tego miejsca ja zajmę się naszą uroczą koleżanką. – powiedział, złośliwie się uśmiechając do szatynki.
- No proszę Malfoy, to ty mi dziękujesz. Koniec świata. – zironizowała. Blondyn zamroził ją wzrokiem.
- Draco Malfoy. – przedstawił się Mirabelle, wyciągając do niej dłoń. – A ty, piękna?
- Mirabelle Zahiri. – odpowiedziała, nie fatygując się by uścisnąć jego rękę. Malfoy zmieszał się i odwrócił się w stronę, uśmiechniętej Hermiony.
- A gdzie masz Potter’a i rudą ferajnę? – spytał przybierając na twarz swój firmowy uśmieszek.
- Nie twój interes, Malfoy. – warknęła, ciskając w niego piorunami z oczu.
- Grzeczniej, moja droga. – odpowiedział, groźnie na nią patrząc.
- Twoja? Z pewnością nie! – oburzyła się. – I będę odpowiadać tak jak mi się podoba!
  Chłopak uśmiechnął się dziwnie i Hermiona dopiero teraz uważnie mu się przyjrzała. Jak na złość, Malfoy z rokiem na rok wyglądał coraz przystojniej. Znowu urósł, mając teraz niemal metr dziewięćdziesiąt. Platynowe włosy ściął na krótko, nie układając ich już dokładnie, tylko pozostawiając w artystycznym nieładzie; oczy jak zwykle stalowo-niebieskie dusiły w sobie pogardę; usta ładne, blado-różowe, prosiły się o pocałunki. Już nie był taki blady jak kiedyś, tylko ładnie opalony z zarostem na idealnej twarzy, który dodawał mu męskiego uroku. Widać było, że blondyn wziął się za siebie i dużo ćwiczył, bo nabrał mięśni i cała jego postawa była trochę bardziej męska. Z bólem Hermiona musiała przyznać, że Malfoy stał się bardzo atrakcyjnym mężczyzną.
- Może się jeszcze obrócić? – spytał z łobuzerskim uśmiechem. Panna Granger zarumieniła się lekko, odwracając od niego wzrok.
- Spotkamy się w zamku, dobrze? – zwróciła się do nowej koleżanki, która energicznie pokiwała głową i obie udały się do swoich przedziałów, zostawiając Dracona samemu sobie.

  Hermiona śpieszyła się na spotkanie prefektów przed kolacją, o którym zawiadomiono ją w pociągu. Panna Granger spodziewała się, że mogą ją ponownie wybrać na to stanowisko i wcale zbytnio jej to nie przeszkadzało. Miała ochotę robić jak najwięcej, uczęszczać na jak najwięcej zajęć. Sporą część poprzedniego roku poświęciła na poszukiwaniu horkruksów z Harry’m i Ron’em, dlatego też w tym roku chciała przypomnieć sobie to wszystko, znowu poczuć magię tego cudownego miejsca, nie doszukując się już żadnych tajemnic. Chciała się uczyć, zagłębiać w książkach, zasiedzieć w bibliotece. Chciała normalności, takiej jakiej nigdy tak naprawdę nie poznała, zajęta odkrywaniem zagadek i ratowaniem świata.
  W sali o dziwo byli już wszyscy uczniowie, a zaraz potem dołączyła do nich Profesor McGonagall, która została już na stałe dyrektorką Hogwartu.
- Nie przedłużając od razu wyczytam prefektów. – powiedziała dyrektorka siadając. – Prefektami naczelnymi zostają: Gryffindor-Hermiona Granger, Slytherin-Dracon Malfoy.. – po tych słowach Hermiona na chwilę przestała słuchać McGonagall. Jak to możliwe, że ten kretyn został prefektem naczelnym razem z nią?! Jak to się mogło w ogóle stać? Szatynka miała ochotę krzyknąć z bezradności na widok szatańskiego uśmieszku Dracona. Już zapowiadało się okropnie. Jednym pocieszeniem dzisiejszego dnia było to, że Mirabelle została przydzielona do Gryffindoru. – Panno Granger! – szatynka usłyszała krzyk dyrektorki i szybko się ocknęła. – Proszę uważać.
- Przepraszam Pani Dyrektor. – powiedziała ze skruchą i rumieńcami na twarzy.
- A więc, kontynuując. Prefektami w poszczególnych domach będą: w Gryffindorze Harry Potter i Ginevra Wesley; w Slytherinie Blaise Zabini i Pansy Parkinson; w Hufflepuffie niezmiennie Ernie Macmillan i Hanna Abbot, jak i w Ravenclawie Anthony Goldstein i Padma Patil. – wyrecytowała z dużego zeszytu przed sobą. – Ci który byli już prefektami mogą iść zająć swoje miejsca przy stole, gdyż za parę minut zaczyna się kolacja. Resztę proszę o podejście bliżej. – Hermiona wraz z przyjaciółmi, Malfoy’em, Zabini’m oraz prefektami naczelnymi z pozostałych domów, podeszli do dyrektorki, która zaraz zaczęła tłumaczyć im ich rolę. Po objaśnieniu im wszystkiego nakazała odejść trójce uczniów i zająć miejsce przy stole. – A więc. – zwróciła się do czwórki prefektów naczelnych. -  Waszym zadaniem będzie oczywiście patrol korytarzy, zawsze w dwójkę. Osoby będą zmienne. Kolejność jaką ustalimy, pozostanie taka sama do końca roku szkolnego. Będziecie także obowiązkowo pomagać w przygotowaniu balów, różnych imprez i uroczystości. Jesteście zobowiązani poinformować uczniów swojego domu o zmianie hasła do Pokoju Wspólnego. – powiedziała, a wszyscy słuchali jej w skupieniu. – Co do waszych przywilejów. Macie prawo dawania uczniom kar, jednak nie możecie ich dać sobie nawzajem, bo jak wiecie prefekt naczelny jest wzorem dla innych. Możecie także przebywać na terenie zamku do późna, jednak prosiłabym o nie przeginanie z godzinami powrotów do dormitorium. Pamiętajcie, że bez odznaki prefekta naczelnego możecie zostać ukarani przez nauczyciela za bieganie nocą, dlatego proszę o trzymanie ich zawsze przy sobie. – wszyscy skinęli zgodnie głowami. – Dzisiejszy patrol należy do Slytherinu i Hufflepuffiu. – Hermiona odetchnęła z ulgą na te słowa, co nie umknęło uwadze Dracona. – Jutro dostaniecie rozpiskę z patrolami, a teraz zajmijcie miejsca przy stole.
- Czyżbyś bała się patrolu ze mną, moja droga? – spytał szatynkę, gdy odchodzili od dyrektorki.
- Nie bądź śmieszny. – odwarknęła. – A poza tym, mówiłam Ci już coś na temat tego, że nie jestem twoja!
- Tak tylko mówisz. – parsknął i nie zwracając już na nią uwagi, odszedł. Hermiona zacisnęła mocno pięści, a jej wargi ułożyły się w cienką kreskę. Prychnęła pod nosem i usiadła przy stole. Widząc wchodzącą do sali Belle, zawołała ją gestem ręki, co bardzo zdziwiło jej przyjaciół. Ale Hermiona nie przejęła się ich reakcją, choć raz dla odmiany.

  Panna Granger siedziała przy stole w bibliotece, czytając podręcznik do transmutacji. Niby mogła to robić u siebie, czy w Pokoju Wspólnym, ale lubiła czytać tutaj. Lubiła zapach starych, wielkich tomiszczy; wielkie, zapełnione książkami, półki. W tym miejscu jej umysł był po prostu otwarty na wiedzę bardziej, niż gdziekolwiek indziej. Ziewnęła, przewracając kartkę. Niedługo już bibliotek miała być zamknięta, a Madame Pince rzucała szatynce groźne spojrzenia. Najwidoczniej chciała wyjść wcześniej, jednak nie mogła przez Pannę Granger pochłonięta w lekturze. Dlatego też gdy tylko wybiła godzina zamknięcia biblioteki, Irma ze skrywanym zadowoleniem wyprosiła dziewczynę. Hermiona ‚przytuliła’ do siebie grubą książkę i powolnym krokiem ruszyła korytarzem. Idąc tak już dłuższą chwilę, zobaczyła z daleka kogoś idącego w jej stronę, a gdy rozpoznała owego osobnika, zaczęła pytać samą siebie jak to możliwe, że nic nigdy nie idzie po jej myśli. Z grymasem na twarzy czekała na docinkę ze strony Malfoy’a.
- A Panienka co robi tu o tej porze? – spytał, zagradzając jej drogę. Westchnęła, podnosząc na niego wzrok.
- Nie powinno Cię to interesować. – odpowiedziała spokojnie. Nie miała ochoty krzyczeć, chciała przecież tylko dostać się do swojego dormitorium, nic więcej. – A teraz wybacz, ale się śpieszę.
- Gdzieś konkretnie? – spytał, robiąc krok w tę samą stronę co ona.
- Czemu Cię tak to ciekawi?
- Bez powodu. Lubię cię denerwować. – wzruszył ramionami z głupim uśmieszkiem.
- Kiepsko Ci idzie. – odszczeknęła, choć nie była to prawda. Malfoy grał jej na nerwach, jednak nie chciała mu tego przyznawać, nie chciała dawać mu tej korzyści.
- Doprawdy? – uniósł wysoko lewą brew i zrobił krok w jej stronę. – Chcesz powiedzieć, że takie zachowanie wobec Ciebie w ogóle Cię nie denerwuje? – spytał, a ona pewnie skinęła głową. – A denerwowałoby Cię gdybym w dalszym ciągu wołał na ciebie ‚Szlamo’? – jak zwykle gdy z jego ust padło to znienawidzone słowo, coś w środku ją ukuło. Nawet gdy mówił to tak normalnie czuła ociekającą jego głosem pogardę. Czuła się gorsza zawsze gdy tak się do niej zwracał, zupełnie jakby nie była nic warta. Wiele już wylała łez przez to jedno, głupie przezwisko, które raniło ją bardziej niż cokolwiek innego.
- Wiesz, że to staje się powoli nudne? Powtarzasz się już siódmy rok. – odparła, niby normalnie, jakby w ogóle nie poruszona tym słowem. Niby..
- W takim razie jak Cię zdenerwować? – spytał, choć wiedział, że nie da mu wskazówek jak na tacy. Nie była przecież Pansy. – Może mam za tobą łazić, hm?
- Mam Cię w nosie, Malfoy jak i to, co robisz. – odpowiedziała, ściskając książkę.
- Ale moja droga.. – zaczął, robiąc kolejny krok.
- Nie jestem twoja. – syknęła, a na twarzy blondyna wykwitł zwycięski uśmiech.
- A więc to Cie wkurza. Nie lubisz gdy mówię, że jesteś moja. – odparł wielce z siebie zadowolony. – I wiesz co zrobię z tym fantem? – spytał cicho, a ona spojrzała się głęboko w jego stalowe oczy. – Dobrze go wykorzystam. – odparł wesoło i odszedł. Odwróciła się za nim, patrząc w jego oddalającą się sylwetkę, w duchu przeklinając swój niewyparzony język. A mogła się przecież powstrzymać, prawda? Mogła, ale tego nie zrobiła.
„Głupia krowo” – warknęła na samą siebie w myślach.
  Gdy tylko znalazła się w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, opadła na kanapę na której siedział Harry. na dwóch fotelach obok ulokowało się rodzeństwo Wesley’ów.
- Byłaś w bibliotece? – spytał Potter by zacząć rozmowę, bo odpowiedź przecież znał.
- Tak.
- Już katujesz książki? Ledwo co przyjechaliśmy. – zażartował Ron.
- Mam dość wszystkiego co tajemnicze, niebezpieczne, do odkrycia czy zwalczenia. – odpowiedziała, patrząc na niego groźnie. – Chcę w spokoju przeżyć choć jeden rok w tej zwariowanej szkole.
- Przykro mi, że byłaś wciągnięta w .. to wszystko. – odparł Harry z ogromnym poczuciem winny. Przecież to on był wybrańcem, to on zapoczątkował te wszystkie przygody. Od niego to wszystko się zaczęło. Rozumiał przyjaciółkę i nie miał jej za złe tego, że pragnie spokoju. Przecież sam bardzo go pragnął.
- Wiesz, że to nie twoja wina. Sama dokonałam wszystkich wyborów i zrobiłabym to jeszcze raz nie wahając się. – uśmiechnęła się do niego. – Co nie zmienia faktu, że chcę spokoju i nauki. To wszystko.
- Nawet ja mam ochotę na trochę nauki. – przyznał brunet, a wszyscy parsknęli śmiechem.

1 komentarz:

  1. Ooooo fajny blog rozdział super
    idę czytać dalej podoba mi się
    Sposób w jaki przedstawiasz Dracona
    I dodałaś nową postać to też plus
    Życzę weny ~Czarna

    OdpowiedzUsuń