Rozdział 12

             Po udanej imprezie i wygranym meczu, to właśnie on – Draco Malfoy chodził po całym zamku z uśmiechem na twarzy. Może nie takim dosłownym uśmiechem, bardziej smarkiem, ale w jego wykonaniu to i tak było dużo. Większość uczniów patrzyła się na niego ze zdziwieniem, a ci co byli na imprezie , to mieli jeszcze większy bałagan w głowie, niż inni. Nauczyciele też zastanawiali się, co chłopakowi się stało, że chodzi taki zadowolony i nawet nikomu nie dokucza, obstawiali , że jest to spowodowane wygraną meczu. Mieli rację, ale nie do końca. Chłopak, owszem, był zadowolony, ale z zupełnie innego powodu. Bowiem ktoś z drugiej klasy zrobił zdjęcie, jak Granger całuje go w policzek. Było to dla niego bardzo śmieszne , tym bardziej, że powiększyli je i powiesili na drzwiach od wielkiej sali i teraz panna wszystkowiedząca chodziła zła na cały świat. Zaśmiał się szyderczo.
-Co cię tak śmieszy, Malfoy ? – usłyszał za sobą głos jego dobrego humoru. Spojrzał na dziewczynę rozbawionym wzrokiem, po czym nic nie odpowiadając, wszedł do klasy, gdzie mieli teraz Eliksiry.
-Dzień dobry, profesorze. – przywitał się, po czym zajął swoje miejsce.
-Granger , co tak stoisz, czekasz na jakieś zaproszenie ? – zapytał niemiło, Snape.
-Nie profesorze. – odwarknęła, zajmując ławkę obok chłopaka.
-Masz testy ?
-Testy ?
-Te które miałaś odrobić .
-Emm ..
-Profesorze , mogę się wtrącić ?
-Czego chcesz, Malfoy ?
-Granger zostawiła je u mnie. – odpowiedział Draco, na co mistrz eliksirów przewrócił oczami i znowu zwrócił się do dziewczyny.
-To czyli rozumiem, że znowu ich nie masz ?
-No nie.
-Wypowiadaj się pełnym zdaniem.
-Nie mam testów, profesorze. – oznajmiła gryfonka, spuszczając głowę w dół.
-Profesorze ?
-Czego znowu chcesz, Malfoy ? – zapytał Snape, już na granicy możliwości.
-Ja je mam.
-A mnie nie interesują twoje testy, tylko jej.
-Ale to nie moje, tylko Granger. – powiedział chłopak, na co Hermiona zaczęła się krztusić własną śliną, a gdy tylko się uspokoiła , spojrzała na niego ze zdziwieniem. Wiedział, że tak będzie, ona była tak zajęta, że nawet zapomniała , że zostawiła ten test u niego.
-To dlaczego ty je masz, a ona nie ma ?
-Bo zapomniała je wziąć, jak wychodziła.
-To prawda , Granger ? – zapytał profesor, nie bardzo wierząc swojemu podopiecznemu.
-Tak.


              Wyszedł z klasy ze zwycięskim uśmiechem. Znowu to zrobił. Może i nie był chamski, ale widział, jak ta jego ‚ sympatyczność’ i granie ‚grzecznego’ chłopca, ją wścieka. Dzisiaj przekroczył swój limit, chociaż dzień się dopiero zaczął. A przed nimi jeszcze kilka lekcji .

             Później już nie było tak miło, jak rano, bo mimo dobrego humoru, dopadły go wszystkie negatywne emocje. W jednej chwili stał się oschły dla wszystkich, a w szczególności dla Granger, która za wszelką cenę chciała mu podziękować za wstawienie się za nią u Snape. Nie miał teraz na to ochoty. Miał zamiar zaraz wrócić do pokoju i napić się Ognistej Whisky, bo to zawsze w jakiś sposób poprawiało mu humor. Siedząc na numerologii , postanowił, że po tej lekcji się zwinie do swojego dormitorium. I gdzieś miał to, że miał jeszcze jedną lekcję, że gryfonka po niej ma przyjść i to, że wieczorem ma patrol. W tej chwili interesowała go jedna rzecz : ogniska whisky.

              W końcu zadzwonił dzwonek, oznajmiając im, że lekcja się skończyła. Draco szybko się spakował, po czym nawet nie czekając na dziewczynę, aż ona ruszy swoje cztery litery z ławki, wyszedł, nie zaszczytując ją nawet jednym kpiącym spojrzeniem. Szedł szybkim krokiem, potrącaj co chwilę kogoś nowego, nawet nie przepraszając i rzucając obelg, przechodził obok nich obojętnie, co było dziwnym zjawiskiem.
                 Następna osoba w którą wszedł nie miała tyle szczęścia co inni.
-Co Ty Potter sobie wyobrażasz, potrącając mnie ?! – krzyknął blondyn do biednego gryfona.
-To ty we mnie wszedłeś, Malfoy. – poinformował go Harry.
-Chyba sobie ze mnie kpisz !
-Dobrze się czujesz ? Bo wygląda na to,że nie.
-Uważaj, bo zaraz ty się poczujesz źle. – warknął.
-Ktoś tu chyba ma zły humor. – zakpił Ron. – Już chyba nie pamiętasz , jak dobrze bawiłeś się na ostatniej imprezie na której wszyscy byliśmy.
-To był dzień dobroci dla zwierząt i jednocześnie mój największy błąd, że was tam zaprosiłem. – syknął, niczym wąż.
-Raczej to, że się urodziłeś.
-Cofnij to co powiedziałeś, Weasley.
-Nie.
-Dwa razy powtarzać się nie będę.
-Czekam.
-Columbus – powiedział, jednak Ron w porę się otknął.
-Mopendsa.
-Protego.
-Vincety.
-Ava.. -zaklęcie już było prawie wypowiedziane, czas się zatrzymał, gdy usłyszał ten znienawidzony głos.
-Malfoy, nie ! – krzyknęła gryfonka, która już od dłuższego czasu przyglądała się wraz z innymi uczniami, w tym z Harry’m i Diabłem, tej zaciętej walce. Jeden błąd. Spojrzał na nią. Zaklęcie utkwiło mu na ustach. Widział rozczarowanie w jej oczach. Rozluźnił dłonie, powodując tym, że różdżka wypadła mu z ręki. Jego przeciwnik wykorzystał to. Jedno machnięcie różdżką. Jedno zaklęcie. Po chwili poczuł , jak w niego coś trafia. Łapał łapczywie oddech, czując ,że się dusi. Nie mógł nic zrobić. Opadł na kolana. To jego klęska. Jego porażka. Złapał się za gardło. Usłyszał , jak przez mgłę krzyk brunetki, po czym ostatni raz, za nim odpłynął w nicość, ujrzał jej czekoladowe oczy, które w tej chwili wyrażały jedno: Hermiona była przerażona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz