Rozdział 3

     Szatynka z całej siły trzasnęła drzwiami od swojego dormitorium. Nie mogła w to uwierzyć. Jak McGonagall mogła jej to zrobić? Przecież dobrze wiedziała, że nienawidzi Malfoya. Z resztą, z wzajemnością. A do tego wszystkiego dochodzą te jego sugestie. Na Boga, co się stało z tym arystokratycznym dupkiem?! Nagle mu szlama tak nie przeszkadza? Prychnęła, siadając na parapecie. Przyglądała się błoniom, które były takie spokojne. Wiele roślin, drzew odrastało po wojnie, ale wszystko emanowało takim błogim spokojem, niczym nie zmąconym szczęściem. Nawet słońce wyjrzało zza chmur. Westchnęła. Jak ona ma spędzić cały następny rok, praktycznie żyjąc z Malfoyem. Wystarczało jej, że przez większość życia miała lekcje z tym bufonem, nie potrzebuje siedzieć z nim w jednym pomieszczeniu przez kilka godzin dziennie. Ale gdyby tylko chodziło o siedzenie.. Nie, ona musi jeszcze się do niego odzywać i się z nim uczyć! Jak nic oceny jej się obniżą, a psychika siądzie. Ale jakby tego było mało. Ma spędzać do końca roku szkolnego, kilka godzin dziennie z Malfoyem, sam na sam, w jego dormitorium! Na Boga, niech McGonagall od razu pozwoli mu ją zgwałcić, byłoby szybciej i mniej boleśnie. W końcu przecież stałoby się to raz i więcej nie powtórzyło, a tak to musi teraz widywać go na okrągło.
- Cholera! – warknęła. Co dyrektorka chce tym osiągnąć? Bo w historyjkę o słabych stopniach Malfoya nie wierzy. Przecież mogłaby mu dawać dwu godzinne korepetycje na jakimś neutralnym terenie. Przebolałaby coś takiego, ale ten pomysł.. Czyżby Minerwa chciała ich pogodzić? Przecież to niedorzeczne! Malfoy grał jej na nerwach tak jak Hermionie. Może nie w takim stopniu, ale robił to przy każdej nadarzającej się okazji. Na lekcjach zawsze przeszkadzał, był arogancki i chamski w stosunku do nauczycielki Transmutacji, a ona oczekuje od Hermiony, aby ta się z nim uczyła. Jakby sama nie wiedziała jaki charakter ma ten ohydny Ślizgon.
- Hej Miona, co tutaj robisz? – spytała Mirabelle, wchodząc do pokoju. Szatynka spojrzała na nią zaskoczona.
- Co ja tu robię? Co ty tu robisz? – odparła.
- Ach to nic. – wzruszyła ramionami, uśmiechając się do dziewczyny, po czym usiadła na przeciwko niej.
- Opowiedz – rzuciła, podciągając kolana pod brodę, by zrobić koleżance więcej miejsca.
- No dobrze, jeśli nalegasz. – odpowiedziała i skierowała swoje spojrzenie za okno. – Parvati poprosiła McGonagall by zamienić się ze mną dormitorium, bo bardzo chciała mieszkać z dziewczynami do których mnie przydzielono. Dyrektorka spytała czy zgadzam się na taką zmianę. Jak dowiedziałam się, że mieszka z tobą to się zgodziłam i oto jestem. – zakończyła, zerkając na Hermionę. – Teraz twoja kolej.
- Moja kolej? – spytała, marszcząc brwi.
- Powiedz mi co tutaj robisz. Czemu nie jesteś na lekcjach?
- Kolejny cudowny pomysł naszej dyrektorki. – warknęła pod nosem, a brunetka zmarszczyła nos, patrząc na koleżankę. – Widzisz, wymyśliła sobie, że mam pomóc Malfoyowi, bo opuścił się w nauce w zeszłym roku. Tak więc będę miała kilka lekcji dziennie, a potem razem z tym.. tym palantem, mam się udać do jego prywatnego dormitorium, gdzie mamy się uczyć. Och, mamy też cudowną przerwę na obiad, kiedy się od niego uwolnię na pół godziny.. cudowne, prawda?
- Nie ciekawie. – przyznała Mirabelle.
- Niech od razu każe mi się iść z nim pieprzyć, będzie łatwiej dla ich obojga. – zirytowała się, a Panna Zahiri spojrzała na nią zaskoczona. Dopiero po chwili do Hermiony dotarło, że powiedziała to na głos i mogło to zabrzmieć co najmniej dziwnie.
- Łatwiej dla ich obojga? – spytała dziewczyna. Granger westchnęła. Jak jej tego nie powie, to komu, prawda? Harry, Ronald, czy Ginny nie przyjmą tego do informacji. Z resztą, nie wyglądają na takich co aktualnie szaleńczo się nią interesują.
- Ostatnio spotkałam Malfoya na korytarzu. Było późno, a żadne z nas nie miało odznaki prefekta, więc mogliśmy dostać szlaban za bycie poza dormitorium o tej porze. Usłyszeliśmy korki i ten.. niewyżyty arystokratyczny dupek zaciągnął mnie do jakiegoś schowka, twierdząc, że nie chce dostać szlabanu, potem.. a raczej od tamtej chwili rzuca w moją stronę jakimiś sugestiami.. Mam po prostu go dość. – westchnęła bezradnie.
- Sugestiami? – spytała, marszcząc brwi.
- No sugestiami.. na przykład dzisiaj, powiedziałam do niego „pieprz się” bo mnie zdenerwował jak zawsze, a on sobie spokojnie odpowiedział, że jasne ale za mną.
- No.. to widzę, że masz barnie u Malfoya – zaśmiała się, trącając Hermionę ręką. Szatynka zaśmiała się. Branie u Malfoya.. dobre sobie. Nagle dziewczyna przypomniała sobie jak uderzyła Dracona i była pewna, że srogo tego pożałuje, mimo iż było warto. – Co jest?
- Nawet nie chcę wiedzieć co ta kanalia wymyśli.. – odparła i spojrzała na koleżankę. – Strzeliłam mu w pysk, bo już nie wytrzymałam.. Teraz to dopiero sobie zrujnowałam życie. – westchnęła.
- Oj, przestań. Niby co ci zrobi? Pewnie się wkurzył jak nic i będzie ci dokuczał jak zawsze, ale przecież nie zrobi nic  strasznego. – odpowiedziała Mirabelle.
- Nie znasz Malfoya. – rzuciła szatynka, patrząc na nią intensywnie, choć jej wzrok zdawał się być nieobecny. – Jak raz podpadniesz, to już nie ma dla ciebie ratunku, a ja.. Ja podpadam mu przez całe życie, a dziś, drugi już raz szczerze powiedziawszy, przywaliłam tej kanalii. Wtedy odpuścił, ale teraz? Teraz będzie inaczej.. Jest wściekły, wiem to.
- W takim razie, musimy coś zrobić, żebyś to ty odegrała sie na nim, a nie on na tobie. – rzuciła Panna Zahiri zeskakując z parapetu. Podeszła do kufra, którego Hermiona wcześniej nie zauważyła. – Całe życie cię poniża, więc teraz czas, żebyś to ty poniżyła go. – dodała, szukając czegoś zawzięcie. – Kiedy macie pierwsze wspólne lekcje?
- Zaczynamy pojutrze.
- Wyśmienicie. Zdążymy wszystko przygotować. – odparła zadowolona.
- Przygotować co? – spytała Hermiona. Nie podobał jej się sposób w jaki Belle się do niej uśmiecha. Czuła, że nic dobrego nie wyjdzie z jej pomysłu, ale jaki miała wybór?
- Wiesz, w poprzedniej szkole byłam.. no, powiedzmy sobie szczerze, mam dobre serce, jestem bardzo miła i mam te wszystkie cechy Gryfonów, ale.. Ludzie w poprzedniej szkole znali mnie z tego, że zawsze się mszczę. Nigdy nie pozwoliłam nikomu sobą pomiatać, znam swoją wartość i ty też powinnaś. Jesteś cudowną dziewczyną, a Malfoy nie ma prawa obrażać cię, tylko ze względu na pochodzenie. – wyjaśniła, choć szatynka nie bardzo wiedziała co to wszystko ma znaczyć i co planuje ta przebiegła dziewczyna. – Mówisz, że Malfoy rzuca w twoim kierunku sugestie? – spytała retorycznie, ale Hermiona mimo wszystko skinęła głową. – W takim razie, tym razem, damy mu powód do tych sugestii. – uśmiechnęła się.
- Zaczynam się bać. – wyznała Gryfonka, a Mirabelle zaśmiała się perliście.
- I masz czego. – przyznała, ponawiając swoje poszukiwania. Nie pozwoli jakiemuś kretynowi, który ma się za nie wiadomo kogo z powodu swojej czystej krwi, poniżać tą niewinną, kochaną  Gryfonkę, którą zdążyła bardzo polubić. Nie uda mu się żadna zemsta na brunetce. Nie na jej warcie.

     Hermiona spacerowała szkolnymi korytarzami. Dziś był jej ostatni dzień wolności, więc musiała się tym nacieszyć. Od jutra zacznie ciężką pracę, nie tylko nad nauką z tym arystokratycznym dupkiem, a także nad planem Mriabelle. Wciąż nie mogła uwierzyć, że faktycznie się na to zgodziła, ale przecież czasu nie cofnie. Belle nieźle się wkręciła w całą tą akcję. Granger bardzo się cieszyła, że poznała ta dziewczynę. Była przyjazna, miła, miała dobre serce, ale mimo to, nie dawała komuś patrzeć na nią z góry i nie miała zamiaru też patrzeć jak Malfoy pomiata Hermioną. Szatynka nigdy nie widziała kogoś kto aż tak bardzo przejąłby się jej losem. Jej przyjaciele zwykli jedynie ją pocieszać, mówić, że Malfoy to idiota i nie ma racji, ale co jej to dało? Dołowała się tak, czy inaczej. Wylała morze łez przez tego blond włosego arystokratę i żadne ze słów, które usłyszała od przyjaciół nie pomogło. A ten szalony plan Panny Zahiri? Nie czuła się z nim pewnie, ale dawał jej nieznaną siłę. W końcu mogła sprowokować Dracona, zrobić pierwszy ruch i miała kogoś kto ją w tym wesprze. Westchnęła. Będzie musiała się jutro ostro postarać, by nie zrujnować wszystkiego. Belle miała już opracowany cały plan, a wszystko było już gotowe. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, jedynie Hermiona musiała się postarać by niczego nie popsuć niechęcią do tego bufona.
- Panno Granger! – zawołała za nią dyrektorka, która właśnie wychodziła zza zakrętu. – Dobrze, że na panienkę trafiłam. – dodała po chwili, podchodząc do zdziwionej Gryfonki. Co tym razem? Może ma zaręczyć się z Draconem i urodzić mu dziesiątki dzieci? Jasne, już to widzi.. – Proszę, to dla ciebie Hermiono. – podała jej zwinięty pergamin. – Masz tam dokładne instrukcje jak trafić do dormitorium Pana Malfoya, a także hasło by wejść do pokoju wspólnego Domu Węża. – wyjaśniała, a Hermiona pokiwała ze zrozumieniem głową, chowając pergamin do kieszeni spodni. – Wiesz dobrze, że ich hasło, tak samo jak nasze, zmienia się co miesiąc, dlatego też Profesor Snape będzie ci je przekazywał pod koniec miesiąca, gdy będziecie pisać testy sprawdzające waszą wiedzę.
- Rozumiem. – rzuciła, patrząc na Profesorkę.
- Doskonale. Mam nadzieję, że porządnie się do tego przyłożysz. – dodała. – Panu Malfoyowi bardzo zależy, by Dracon ukończył szkołę z jak najlepszymi wynikami.
- Niech się Pani o to nie martwi, Pani Profesor. – odparła Hermiona, uśmiechając się sztucznie do kobiety. – Ja się tym zajmę.
- Wyśmienicie. – powiedziała i zaraz zniknęła z oczu szatynki. Oj tak, ona się już postara. Da z siebie wszystko, tego mogą być pewni. Wyciągnęła kartkę z kieszeni i przeczytała widniejące na niej hasło. Parsknęła. „Gniazdo smoka”
- Jak oryginalnie. – prychnęła rozbawiona. Doprawdy, Ślizgoni i ich cudowna inteligencja. Aż ma się wrażenie, że Malfoy osobiście wymyślił te hasło, bo dosłownie emanuje od niego jego głupotą. Hermiona zaśmiała się, kręcąc głową i ruszyła dalej korytarzem, by dokończyć swój spacer. Za niecała godzinę Mirabelle kończy lekcje, a potem obie udadzą się do swojego dormitorium, żeby powtórzyć cały plan. Muszą mieć pewność, że wszystko pójdzie dobrze. Malfoy nie może przecież niczego zwęszyć, to by zepsuło wszystko.

     Mirabelle skakała wokół szatynki, poprawiając każdy niedopracowany szczegół. To poprawiała jej lekko podkręcone włosy, to muskała jej policzki różem, czy też wygładzała niewidoczne fałdy spódniczki. Hermiona przejechała usta pomadką w kolorze skóry. Musiała przyznać, że wyglądała przepięknie. Biała bokserka z koronkowymi wykończeniami i niebieska spódnica z wysokim standem wyglądały ze sobą przepięknie, a brązowy pasek z dużą klamrą tylko dopełniał cały strój. Jedyne co przeszkadzało dziewczynie, to krótkość spódniczki. Nie czuła się zbyt dobrze z tak mocno odsłoniętymi nogami. A dokładniej nie czuła się dobrze z faktem, że będą tak odsłonięte, gdy będzie siedziała sam na sam z Draconem. Westchnęła. Musiała to zrobić, obiecała Mirabelle, że się nie wycofa, a wszyscy doskonale wiedzą, że Gryfoni zawsze dotrzymują danego słowa.
- Wyglądasz nieziemsko. – rzuciła po raz kolejny Panna Zahiri. – To musi wypalić.
- Miejmy nadzieje, że wypali. – westchnęła szatynka i odsunęła się od lustra. Narzuciła na ramiona szatę Domu Lwa i zaczęła powoli zapinać guziki.
- A więc, zaczynacie od Transmutacji, a potem dwie godziny Eliksirów? – spytała Belle.
- Dokładnie. – przytaknęła Gryfonka, wyciągając włosy spod ciemnej szaty. Wygładziła niewidoczne fałdki i spojrzała na koleżankę. – Jesteś pewna, że to..
- Nie wycofasz się już. – zagroziła. – Wszystko jest już gotowe. Wiesz, że to właściwa rzecz do zrobienia.
- Właściwa? Wątpliwe. – odparła, łapiąc torbę z książkami i zeszytami. – Ale chyba powinnam to zrobić, prawda? – zagadnęła, patrząc na przyjaciółkę. Chciała wyczytać w jej twarzy, że robi dobrze. Chciała mieć pewność, że tak powinno być. – W końcu, ile można, nie?
- Dokładnie. Musimy skończyć z terrorem Malfoya. – odpowiedziała i uśmiechnęła się do szatynki. – Chodźmy na śniadanie. – rzuciła i złapała szkolną torbę. Gdyby nie fakt, że partnerem Hermiony do nauki jest Malfoy, to nawet by jej zazdrościła całego tego układu. Ale powiedzmy sobie szczerze, kto chciałby utknąć w jednym pokoju na cztery godziny z tym arystokratycznym dupkiem? Chyba nikt oprócz jego przyjaciela. Dziewczyny weszły do wielkiej sali, rozglądając się dookoła. Kilku chłopców z różnych domów zwróciło na nie swoje spojrzenie. Wszyscy przedstawiciele płci męskiej, między rokiem czwartym, a siódmym, uważali Mirabelle za najładniejszą dziewczynę w Hogwarcie, co doprowadziło Pansy Parkinson do szału. Ślizgonka próbowała wszystkiego, żeby tylko znowu spojrzenie wszystkich spoczęło na niej. Bezskutecznie, została oficjalnie zepchnięta na drugie miejsce, a to bardzo jej nie odpowiadało. Teraz jednak wszyscy zawahali się co do tej decyzji. Chłopcy mierzyli Hermionę uważnym wzrokiem i przyglądali się jej pomalowanej twarzy i uroczym lokom. Wyglądała naprawdę ładnie i nawet kilku Ślizgonów przyłapało się na patrzeniu w jej stronę. Jednym z nich był Draco Malfoy co szatynka zauważyła niemal od razu. Spojrzała na chłopaka z wyższością, co ogromnie go rozśmieszyło. Pansy, która siedziała obok arystokraty, zerkała to na niego to na Gryfonkę z miną, która nie wróżyła nic dobrego.
- Dobry początek. – powiedziała szatynce na ucho Panna Zahiri, po czym obje parsknęły śmiechem i udały się do stołu Gryfidoru.
- Cześć wam. – przywitała się Hermiona siadając przy Ginny, a Belle zajęła miejsce obok niej. Dziewczyna posłała ciepły uśmiech chłopcom, którzy siedzieli przed nią. – Pamiętacie Mirabelle, prawda? – spytała.
- Tak, oczywiście. – odpowiedział Harry, posyłając zarówno brunetce, jak i szatynce, przyjazny uśmiech. Ronald mruknął coś tylko pod nosem i zaczął pałaszować swoje śniadanie, a Ginny utkwiła wzrok w talerzu. Hermiona zmarszczyła nos widząc ich zachowanie.
- Może powinnam.. – zaczęła Belle, mówiąc tak by tylko Granger ja usłyszała, ale szatynka szybko jej przerwała.
- Nigdzie nie pójdziesz. Siedzimy razem w tym bagnie. – odparła, a potem obie sie uśmiechnęły i gdy tylko McGonagall skończyła swoje krótkie ogłoszenie, zaczęły jeść.


     Hermiona zaciskała rękę na pasku torby. Przez wszystkie lekcje panowała między nimi martwa cisza, a Dracon jedynie czasami dyskretnie na nią zerkał, by zaśmiać się pod nosem. Szatynka nie czuła się z tym pewnie, bo nie wiedziała co to wszystko może znaczyć. Nie podobała sie jej też ta cisza, która panowała między nimi teraz, gdy szli lochami do pokoju wspólnego Domu Węża.
- Jesteśmy. – powiedział spokojnie, a zaraz potem wypowiedział hasło, które wczoraj Hermiona otrzymała od McGonagall. Szatynka stłumiła śmiech słysząc ponownie ich hasło. – Panie przodem. – powiedział, wskazując na wejście. Gryfonka skinęła głową w podzięce i weszła do środka, a zaraz za nią Dracon. Rozejrzała się uważnie po pokoju wspólnym Ślizgonów. Był bardzo surowy i ponury, ale zielonkawe światło, które było efektem jeziora znajdującego się nad pokojem wspólnym, było niesamowite. – Tędy. – odezwał się po chwili, wskazując na kamienne schody. Szatynka ruszyła we wskazanym przez niego kierunku. Wchodząc po schodach bujała lekko biodrami, powtarzając sobie w głowie wszystko co powiedziała jej Belle. – To tutaj. – oznajmił chłopak, gdy znaleźli się na najwyższym piętrze. Podszedł do dużych, drewnianych drzwi ze smokiem rzeźbionym w złocie i klamce z tego samego tworzywa. Wypowiedział pod nosem nieznane jej hasło i otworzył drzwi, gestem ręki zapraszając dziewczynę do środka. Nie rozumiała jego uprzejmości i dobrych manier. Nie zwykł ich okazywać w stosunku do niej.
- Od kiedy jesteś dżentelmenem? – spytała. Nie mogła już nieść tej wszechobecnej ciszy, która ją dobijała. Malfoy zaśmiał się pod nosem, zamykając drzwi.
- Od zawsze nim byłem. – odparł, rzucając torbę na podłogę.
- Może, ale nie dla mnie.
- Ale wcześniej nie musiałem siedzieć z tobą po cztery godziny dziennie w moim dormitorium. – powiedział, podchodząc do niewielkiej szafki z której wyjął nieznany jej napój. Na pierwszy rzut oka mogła stwierdzić, że rzucił na nią zaklęcie zamrażające. – Rozgość się. – dodał, widząc jak dziewczyna stoi przy wejściu.
- Dość trudne zadanie, nie sądzisz? – spytała, kładąc torbę na podłodze, tuż przy jego łóżku.
- A to niby dlaczego? – zdziwił się. Szatynka zrobiła kilka kroków w jego kierunku. Zadarła głowę do góry i spojrzała w jego stalowe oczy.
- Nie wiem i nie chcę wiedzieć ile dziewczyn miałeś w tym pokoju. Osobiście nie chciałabym siąść na miejscu w którym.. dawałeś rozkoszy którejś z dziewczyn. – odparła, a on zaśmiał się pod nosem.
- Jeśli chcesz, to dam ci rozkosz w każdym miejscu w tym pokoju. – rzucił, patrząc na nią sugestywnie. – Wtedy będziesz czuć się komfortowo siedząc gdziekolwiek.
- Dziękuje, ale nie skorzystam. – odparła, poklepując go po klatce piersiowej i odeszła. Chłopak uśmiechnął się półgębkiem. Złapał dwie kryształowe szklanki i nalał do nich napoju, który wcześniej wyciągnął z szafki. – Mam nadzieję, że zmieniasz regularnie pościel. – powiedziała na głos swoja myśl.
- Masz obsesje na punkcie mnie uprawiającego seks, czy tylko tak bardzo mnie pragniesz? – spytał rozbawiony jej uwagą i podał jej szklankę. Dziewczyna spojrzała na brązowy napój i odłożyła go na stolik nocny. Usiadła na łóżku i zrobiła minę myśliciela. Draco upił łyk napoju, przyglądając jej się uważnie.
- Będziesz miał coś przeciwko jak się rozbiorę? – spytała, a on opluł się trunkiem. Spojrzał na dziewczynę zszokowany. Szatynka zmarszczyła brwi. – Co cię tak dziwi? Chcę zdjąć z siebie szatę i tyle. – odparła, choć w duchu miała ochotę wybuchnąć śmiechem na jego reakcję. Blondyn zarumienił się delikatnie, prawie niewidocznie, a jej przeszło przez myśl, że mimo wszystko, wygląda tak całkiem uroczo. Szybko się jednak skarciła za tą myśl.
- Jasne, rozbierz się. Możesz nawet ściągnąć wszystko. – odpowiedział, przywracając na twarz swój firmowy uśmieszek. Hermiona parsknęła śmiechem i powoli zaczęła odpinać swoją szatę. Draco sięgnął swoją torbę i wyszukał w niej kilku podręczników. Szatynka odłożyła na bok niepotrzebny strój i poprawiła krótka spódniczkę. Założyła nogę na nogę i odetchnęła z ulgą.
- Od razu lepiej. – przyznała, przykuwając tym uwagę blondyna. Draco przyglądał jej sie zdziwiony. Dokładnie analizował jej zgrabne, opalone nogi, zgrabną sylwetkę i duże, krągłe piersi, które niemal wyskakiwały jej z obcisłej bluzki. Szatynka uśmiechnęła się pod nosem. A może Mirabelle ma rację? Bawienie się kosztem Dracona dawało jej cholernie dużo satysfakcji. Dziewczyna odchrząknęła, a Malfoy szybko odwrócił wzrok od jej piersi i spojrzał na jej twarz. – Możemy zaczynać? – spytała, a on skinął głową. Usiadł na łóżko obok dziewczyny, jednak w odpowiedniej odległości i spojrzał w podręcznik. Hermiona wyszukała wybrany temat i zaczęła wszystko tłumaczyć Dracnowi. Nie mogła się już doczekać dnia jutrzejszego i kolejnej niespodzianki jaką zrobi Ślizgonowi wraz ze swoja przyjaciółką. Ale tym razem muszą się bardziej postarać.

1 komentarz: