Rozdział 4

         Wpatrywał się w dziewczynę, zastanawiając się nad tym ‚co spowodowało w niej taką zmianę‚. Wyglądała zupełnie inaczej. Tak jakoś ładnie. No i kusiła swoim wyglądem. Nie wiedział co ma o tym myśleć. Miał się cieszyć, że szlama się zmieniła ? Owszem, wyglądała dosyć ładnie i pociągająco , jak na nią, ale czuł, że coś jest nie tak. Uśmiechnął się do siebie. ‚A więc tak grasz ? No to zobaczymy kto wygra. ‚ – pomyślał.
-Słuchasz mnie ? – zapytała Hermiona, gdy zauważyła, że ślizgon jest nieobecny na dzisiejszej lekcji.
-Nie. – przyznał się. – Jakoś wolę bardziej patrzeć na twój biust albo nogi, niż cię słuchać. – wyznał z tym swoim firmowym uśmieszkiem.
-To lepiej się skup na tym o czym mówię, bo nie mam zamiaru słuchać McGongall , jak mnie ochrzania za ciebie.
-Ależ oczywiście, słodziutka. – powiedział , powodując tym , że na twarzy pojawił się rumieniec, a ręce zadrżały.

-A może zrobimy sobie krótką przerwę ? – zajęczał blondyn po jakiejś godzinie słuchania gadania swojej ‚nauczycielki’.
-Nie.
-No, weź.
-Nie.
-Nie bądź taka sztywna.
-Sam jesteś sztywny.
-To ty nie chcesz zrobić przerwy.
-Bo mamy się uczyć.
-To chodźmy się uczyć na błonia. – powiedział błagalnym głosem Dracon. Jakoś nigdy nie lubił przesiadywać kilku godzin w jednym miejscu. Wstał. – No nie daj się prosić.
-A poprosiłeś chociaż ? – zapytała dziewczyna, patrząc na niego zza książki.
-Cholera, Granger, co ci zależy ? Powinnaś mieć mnie w dupie i w ogóle mi nic nie tłumaczyć, a mimo wszystko siedzisz tu i nawet nie chcesz zrobić sobie przerwy. Co z tobą nie tak , dziewczyno ? – zapytał. Wstał z łóżka. – Nie wiem jak  ty, ale ja wychodzę. – dodał, po czym wyszedł ze swojego dormitorium. Po chwili po korytarzu rozniósł się stukot szpilek. Szła za nim, co go na jakiś sposób ucieszyło. W końcu lepsze takie towarzystwo, niż żadne.
           Usiadł pod drzewem, które rzucało największy cień. Chociaż był wrzesień, to jednak było ciepło, powodując , że na ciele chłopaka pojawiły się małe kropelki potu. Gryfonka niepewnie usiadła obok ślizgona. Nie odzywali się do siebie. Można powiedzieć , że napajali się tą ciszą i tym spokojem, jaki ich ogarnął.
-Wiesz co, Granger ?
-Co ? – zapytała nie zbyt inteligentnie.
-Całkiem ładnie wyglądasz w tej spódniczce. – wyznał, po czym spojrzał na nią z dziwnym błyskiem w oku.
-Mam to rozumieć jako komplement ?
-Jak tam sobie chcesz. – odpowiedział, odwracając z powrotem głowę w kierunku jeziora.
-Normalnie nie wierzę, Malfoy komplementujący szlamę. Chyba muszę to zapisać w swoim kalendarzu. – powiedziała dziewczyna rozbrajającym głosem, powodując na twarzy Dracona drwiący uśmiech.
-Ależ ty jesteś zabawna, Granger.
-A ty głupi, Malfoy.
-Tak tylko mówisz. – powiedział, po czym wstał, otrzepał spodnie i zaczął iść w kierunku szkoły.
-Co ty robisz ? – zapytała dziewczyna, również podnosząc się z trawy.
-Wracam do szkoły, w końcu nauka czeka.- powiedział, powodując zdziwienie na twarzy Hermiony.
-To idę z tobą – oznajmiła i zaczęła iść za chłopakiem.  
-I na to czekałem.
            Weszli do dormitorium chłopaka, siadając z powrotem na tych samych miejscach gdzie siedzieli wcześniej. Otworzyli książki od eliksirów , po czym brunetka znowu zaczęła tłumaczyć blondynowi temat, który wcześniej zaczęli omawiać. O dziwo, słuchał jej. Jednak to wszystko co ona mu mówiła, wiedział już. Nie chciał się do tego przyznawać, ale z eliksirów był całkiem dobry. Udawał często , że nie ma pojęcia o czym Snape mówi, jednak  prawda była inna i tylko on ją znał. Wiedział , że jakby chciał to by pokazał innym, że jest dobry, ale po co ? Tak to przynajmniej ma tylko trzy lekcje dziennie i te korepetycje z Granger, których zawsze mogą nie zrobić. Oczywiście gdyby się przyznał, że to co ona mu tłumaczy, już wie albo zawsze mógł jej powiedzieć, że sam się tego nauczy. Jednak po co, skoro mógł swoją ‚niewiedzą‚ denerwować szlamę ? Lubił jej dokuczać i nikt ani nic tego nie zmieni.
-Starczy na dzisiaj. – rzekła brunetka po pewnym czasie, zamykając głośno swoją książkę od eliksirów i pakując ją do swojej torby.
-Myślałem, że już nigdy tego nie powiesz. – wyznał, po czym razem z dziewczyną wstał ze swojego miejsca. Podeszła do drzwi, a on razem z nią. W końcu był dżentelmen.
-No to do wieczora, Granger. – powiedział na odchodne, zamykając za dziewczyną drzwi. Był pewny, że zapomniała o ich dzisiejszym patrolu.
             Wszedł do wielkiej sali,powodując swoim przyjściem chwilową ciszę. Usiadł przy stole dla ślizgonów , naprzeciwko swojego przyjaciela.
-Co tam ? – zapytał , jak gdyby nic.
-Smoku, zrąbałeś sprawę. – rzekł Blaise.
-Czym ? – wziął kęs naleśnika, którego sobie przed chwilą nałożył.
-Teraz, gdy was nie ma   to jest na lekcjach strasznie nudno. I przez to, że ciebie i Granger nie ma , to mamy przerąbane u nauczycieli i to wszyscy, bez wyjątków. W dodatku ten Wieprzlej i Potter zrobili taki eliksir, że wybuchł i wszystkich jakąś zieloną mazią umazał. – wyjęczał. Blondyn zaśmiał się na całe gardło , powodując, że wszyscy uczniowie spojrzeli na niego zdziwieni, co  zignorował.
-To było pewne.
-Dracusiu ! – usłyszał pisk koło ucha.
-Pansy, nie nazywaj mnie tak, nie piszcz mi do ucha i nawet nie siadaj koło mnie. – wysyczał przez zęby ‚ Dracuś ‚. Nie znosił tej dziewczyny. Można powiedzieć, że jeszcze bardziej , niż Granger.
-Ale Dracusiu.. – zaczęła brunetka.
-Kurwa, idź stąd , Parkinson. – warknął. Spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem. – Nie ? To ja stąd pójdę. Nie mam zamiaru przebywać w twoim towarzystwie. – dodał, patrząc na nią wzrokiem bazyliszka, po czym rzucił widelcem i wstał od stołu. – Zabini, za chwilę widzę cię w moim pokoju. – zwrócił się do przyjaciela. – Nie patrz się na mnie , Parkinson. – warknął , po czym opuścił wielką salę.
             Usiadł na łóżku, oczekując przyjścia Zabini’ego. Po jakiś piętnastu minutach ciemnowłosy raczył się zjawić.
-No co ? – zapytał na wejściu.
-Siedzisz tutaj ze mną do wieczora.
-Spoko. To co robimy ?
-Może .. Wiesz ? Jakoś nie mam pomysłu. Gadaj jak tam z tą twoją Zahiri. – powiedział po chwili blondyn.
-Nijak.
-Dokładniej proszę.
-Nawet z nią jeszcze nie rozmawiałem.
-Działaj, a nie.
-Staram się.
-Właśnie widzę jak się starasz.
-A jak tam twoja zemsta na Granger ?
-Całkiem dobrze.
-Czyżby ?
-Tak. Jeszcze trochę i zobaczysz co zrobię.
-Smoku, ależ ty jesteś wredny.
-Ty lepiej siedź cicho, diable.
            W końcu nastał wieczór. Ślizgoni pożegnali się ze sobą i każdy poszedł w swoją stronę. Blondyn, tym razem nie zapominając odznaki prefekta naczelnego, wszedł na drugie piętro. Hermiony, o dziwo, jeszcze nie było. Stanął przy kolumnie, czekając , aż przyjdzie. Po kilku minutach bezczynnego stania, zaczął patrolować korytarz. Spóźniała się. Nie wiedział ile minęło , ale w końcu usłyszał kroki zbliżającej się osoby , a już po chwili ujrzał dziewczynę.
-Granger, nie nauczono cię, że to tak nie ładnie się spóźniać ? – zapytał.
-Niech cię to nie interesuje. – syknęła.
-Zawsze mogę cię wykablować. – znalazł się tuż obok brązowookiej.
-Nie zrobisz tego. – wyszeptała, patrząc się z niemałą prośbą w jego oczy.
-Czyżby, cukiereczku ? – zakpił.
-Ty..Ty.. – zaczęła.
-Radzę ci nie kończyć. – warknął, po czym wrócił do patrolowania korytarza. Noc minęła im szybko, na wsłuchiwaniu się w ciszę i w swoje oddechy..

1 komentarz:

  1. Ciekawe kto kogo ubiegnie
    A Zabini niech się weźmie w
    Garść i idzie na podryw

    OdpowiedzUsuń