Szatynka obudziła się, słysząc ogromne krople deszczu uderzające
w okna. Podniosła leniwie wzrok i spojrzała na łóżko swojej koleżanki.
Mirabelle smacznie sobie spała z głową zwisającą z łóżka i otwartą
buzią. Hermiona zaśmiała się pod nosem i wygramoliła się spod grubej
pierzyny. Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę szóstą
trzydzieści, co oznaczało, że do śniadania zostało półtora godziny.
Szturchnęła szybko Pannę Zahiri, która niemal spadła z łóżka.
-
Belle, wstawaj. Musimy się wyszykować. – powiedziała i widząc, że
dziewczyna się rozbudziła, skierowała się do łazienki. Wzięła krótki,
orzeźwiający prysznic i umyła głowę. Za pomocą szybkiego, dobrze jej
znanego zaklęcia, wysuszyła ciemne włosy i wyszła z powrotem do pokoju.
Omal nie upadła na ziemię, gdy Panna Zahiri jak błyskawica wbiegła do
łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Szatynka parsknęła śmiechem i
podeszła do krzesła, na którym wczorajszego wieczora ułożyła ubrania,
wybrane przez przyjaciółkę. Ubrała się w obcisłe, ciemne rurki,
blado-różową bokserkę z małą kokardką i czarną marynarkę z wywiniętymi
na wierzch mankietami o kolorze ciemnego różu. Hermiona stała przed
lustrem, oglądając się ze wszystkich stron i poprawiając włosy, gdy z
łazienki wyszła Mirabelle. Brunetka rzuciła na łóżko piżamę i pociągnęła
Pannę Granger na krzesło. Najpierw zrobiła przyjaciółce delikatny
makijaż, podkreślający jedynie piękne oczy Gryfonki, a potem
wyprostowała jej włosy, po czym zajęła się podkręcaniem swoich. Hermiona
szybko spakowała siebie, jak i swoją współlokatorkę, zerkając co chwila
na jej plan zajęć.
- Wiesz, szkoda, że nie możemy mieć lekcji razem.
– powiedziała nagle. Brunetka spojrzała na nią najpierw zdziwiona, a
potem się uśmiechnęła. – To twój pierwszy rok.. Byłoby ci łatwiej,
gdybyś miała kogoś po swojej stronie.
- Ależ mam. – zapewniła.
-
Tak? Kogo takiego? Wiem, że ludzie.. nie są mile do ciebie nastawieni.
Choć nie mam pojcia dlaczego. Jesteś przecież niesamowicie piękna i
kochana. – odparła, a Belle delikatnie się zarumieniła, kończąc makijaż.
Wstała i podeszła do Hermiony, która trzymała w dłoni jej torbę.
-
Mówisz tak bo się przyjaźnimy. – bąknęła. – Ale dziękuje. – dodała po
chwili, a Panna Granger uśmiechnęła się delikatnie. – Poza tym, są
ludzie, którzy jako tako mnie lubią. Na przykład twój przyjaciel..
Harry. Jest dla mnie bardzo miły.
- Domyślam się. – rzuciła szatynka, wychodząc z pokoju. – Harry z reguły jest miły. A poza tym, czemu miałby cię nie lubić?
- Mam milion powodów.
- Przesadzasz. Ale tak czy inaczej, cieszę się, że chociaż on jest dla ciebie miły.
-
Tak, jest. Często, gdy stoję sama pod salą, albo idę na lekcje,
dotrzymuje mi towarzystwa, bo mówi, że czuje się zobowiązany. W końcu
się z tobą przyjaźnię. – wyjaśniła. Hermiona uśmiechnęła się. Tak, Harry
miał wielkie serce, a ona nigdy w to nie wątpiła.
Hermiona po zjedzonym posiłku wstała od stołu razem z
przyjaciółką i skierowała się do wyjścia. Dopiero po chwili zauważyła,
że doszedł do niej Malfoy i jego przygłupi kolega, Blaise Zabini.
Szatynka stanęła przed drzwiami i odwróciła się w ich stronę.
- Pomóc w czymś? – spytała nie zbyt przyjemnie.
-
Co to za ton, moja droga? – odpowiedział pytaniem na pytanie blondyn,
uśmiechając się do niej w typowy dla siebie sposób. Dziewczyna zacisnęła
wargę w wąska kreskę. Nienawidziła gdy używał tych dwóch słów względem
jej osoby. Były na pozór miłe, ale w jego ustach brzmiały jak najgorsza
pogarda. Sposób w jaki je wypowiadał, ton jego głosu, wzrok.. Wszystko
utwierdzało ją tylko w przekonaniu, że nienawidzi jej najmocniej na
świecie i gardzi nią jak nikim innym. I to wszystko potrafiła wyczytać z
tych dwóch, niby tak miłych i ciepłych słów.
- Już ci coś mówiłam na
ten temat. – warknęła. – A tonu nie zmienię, jeśli o to ci chodzi.
Czego chcesz? – powtórzyła swoje pytanie. Rozejrzała się po sali.
Wszyscy wpatrywali się w nich ze zdziwieniem, lub w przypadku Pottera z
współczuciem, albo jak Pansy, z nienawiścią. Szatynka powróciła wzorkiem
do swojego rozmówcy. Blondyn spojrzał to na kumpla, to na Mirabelle, a
potem na Hermionę.
- Mam zamiar udać się z tobą do klasy. – odparł, wzruszając ramionami. – Czy to takie dziwne?
-
Dość. – rzuciła, krzyżując ręce na piersi. – Niby czemu miałbyś chcieć
iść ze mną? – Draco zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową.
- Może
dlatego, że jesteśmy w niej tylko my dwoje? – szatynka zarumieniła się
delikatnie, tracąc na chwilę swoją odwagę. Zaraz jednak uniosła
buntownicze spojrzenie na Ślizgona.
- To nie zmienia faktu, że to dziwne. – powiedziała. – W końcu przecież tak bardzo mnie nie cierpisz i nie możesz mnie znieść.
-
Kwestia przyzwyczajenia. – machnął ręką, a Panna Granger wytrzeszczyła
na niego oczy. – Poza tym Blaise powiedział, że twoja koleżanka nie ma
za dużo przyjaciół, gdy ty.. utknęłaś ze mną, a on chciałby zapytać, czy
nie potrzebuje towarzystwa.
- Nie ma własnego języka? – spytała, patrząc na bruneta.
- Mam. – oburzył się chłopak. Hermiona przybliżyła się do niego.
-
To zacznij go używać, zamiast wysługiwać się tym ćwokiem. – powiedziała
mu prosto w twarz, paraliżując go na moment. Nigdy jeszcze nie miał
takiego bliskiego kontaktu z szatynką i musiał przyznać, że nie tylko
była bardzo ładna i wyglądała nieźle w tych dopasowanych ubraniach, ale
także przepięknie pachniała. Już wcześniej wyczuwał w powietrzu
truskawki, ale nie był pewien co pachnie tak ładnie. Po chwili dopiero
dotarło do niego, że wpatruje się w nią trochę za długo, myśląc o tym
jak pachnie. Idiotyzm. Hermiona zmarszczyła brwi i odsunęła się od
niego. Poprawiła torbę na ramieniu i posłała Belle przelotne spojrzenie.
– Mam nadzieję, że nie jesteś takim dupkiem jak twój kolega. – odparła,
patrząc sugestywnie na Dracona, który od paru chwil marszczył
intensywnie czoło. Miał taką minę od kiedy szatynka wpatrywała się w
bruneta, a on w nią.
- Nie jestem. – zapewnił, a Malfoy posłał mu urażone spojrzenie. Ten tylko wzruszył ramionami.
-
W takim razie, jeśli Belle nie ma nic przeciwko, to proszę bardzo. –
rzuciła i spojrzała na przyjaciółkę. Mirabelle od kilku dobrych chwil
mierzyła przystojnego bruneta wzrokiem. Z wyglądu był naprawdę boski i
wcale też nie wyglądał na takiego buraka, jakim był Malfoy. Dziewczyna
przechyliła głowę i uśmiechnęła się nieznacznie.
- Jak zajdzie mi za skórę, to dam ci znać. – powiedziała w stronę Heromiony.
-
Doskonale. – odparła. Zerknęła na zegarek. Za chwilę zacznie się ich
indywidualna lekcja. – A teraz się z wami pożegnamy, mamy za dwie minuty
lekcje. – dodała, a Draco wytrzeszczył na nią oczy. – Do obiadu, Belle.
– rzuciła jeszcze i złapała Malfoya za koszulkę, po czym wyciągnęła go z
wielkiej sali.
- Nie musisz być taka ostra. – powiedział po chwili,
łapiąc ją w tali. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, ale ten nie
miał zamiaru jej puszczać.
- Bo się zrzygam. – jęknęła.
- Nie
wierzę ci. Tylko tak mówisz, ale podświadomie pragniesz mnie całego. –
szepnął jej do ucha, a ona naparła na niego dłońmi, próbując go od
siebie odepchnąć. Na marne. Malfoy zaśmiał się pod nosem, widząc jej
komiczne próby uwolnienia się.
- Puść mnie, kretynie. – zirytowała,
ponawiając próbę, która i tym razem zakończyła się fiaskiem. – Chyba nie
chcesz, żeby ktoś nas tak teraz zobaczył, co? Wielki arystokrata Malfoy
obściskuje szlamę? To by źle wpłynęło na twoją reputację. – zaczęła,
mając nadzieję, że to choć trochę pomoże. Draco zaśmiał się pod nosem.
- Obchodzi cię moja nieskalana reputacja? – spytał, przekrzywiając głowę na bok i wpatrując się w nią intensywnie.
- Mnie nie. Pytanie brzmi, czy ciebie obchodzi? – wzruszyła ramionami.
-
W tej chwili, w ogóle. – odpowiedział patrząc w jej brązowe oczy. – Bo i
po co, skoro mam teraz ciebie przy sobie, kochanie. – dodał,
uśmiechając się do niej ironicznie. Hermiona uderzyła chłopaka w ramię
na tyle mocno, na ile pozwalały jej jego ręce, które obejmując ją mocno w
pasie, krępowały jakiekolwiek ruchy. Blondyn zaśmiał się pod nosem.
-
Jesteś obleśny, wiesz? Nawet jak mówisz coś normalnego, to zmieniasz to
w najgorszą rzecz na świecie. Jesteś po prostu beznadziejny. –
wysyczała, zbliżając się do niego jak wcześniej do Blaise’a. Chwile
wpatrywała się nienawistnie w jego obojętne oczy, a potem warknęła pod
nosem.
- A ty słodka. – wzruszył ramionami, śmiejąc się w najlepsze. Nagle szatynka spojrzała na niego wielkimi oczami.
-
Cholera.. Snape! – rzuciła, a on wytrzeszczył oczy. Złapał ją za
nadgarstek i jak najszybciej pognali do lochów. Pewne było, że są
spóźnieni. U Snape’a pięć minut spóźnienia to dramat, a oni mieli za
sobą dwa razy tyle. Szatynka, jak i pewnie blondyn, nie wiedzieli czemu
biegną razem i czemu do tej pory się nie puścili. Wpadli do sali nieco
zduszeni, a profesor już siedział za biurkiem, ze splecionymi dłońmi i
wpatrywał się w odległe ławeczki. Gdy usłyszał ich wtargnięcie, jak i
głośne sapanie, zaszczycił ich spojrzeniem. Na pierwszy rzut oka widać
było, że jest wściekły. Nie tolerował spóźnialstwa.
- Przepraszamy za
spóźnienie! – powiedzieli pospiesznie, w tym samym czasie. Postrach
Hogwartu zmierzył ich uważnym, groźnym spojrzeniem i wskazał na ławki,
do których niemalże podbiegli, siadając na swoich miejscach. Zaraz potem
jego usta się otworzyły, a słowa, które z nich wypłynęły, jak i tonacja
głosu nauczyciela, sprawiły, że Hermionę przeszły ciarki. Krótko mówiąc
dostali ogromne kazanie, a także mnóstwo pracy dodatkowej, którą
musieli wykonać do końca tygodnia. Jak ona ma zrobić coś razem z tym
idiotą, skoro on nic nie robi? W dodatku dostali mini testy, które mają
rozwiązać na wspólnych zajęciach w dormitorium, które on sprawdzi na
następnej lekcji.
Hermiona siedziała na łóżku Dracona, zaznaczając odpowiedzi na
swoim teście, podczas gdy Malfoy stał przy oknie i wpatrywał się w
błonia. Dziewczyna zerknęła na chłopaka. Ręce miał schowane w kieszeni
dżinsów, stał wyprostowany i wyglądał jakby intensywnie nad czymś
myślał. Gdy tylko się tu znaleźli pozbył się koszuli, więc teraz miał na
sobie jedynie białą koszulkę, która opinała się na jego mięśniach za
każdym razem, gdy je mocniej napinał.
- Może zaczniesz coś robić? –
spytała, odwracając od niego wzrok i skupiając się na kartce. Blondyn
spojrzał przelotnie na dziewczynę i zaśmiał się pod nosem.
- Może zrobimy sobie przerwę? – odpowiedział pytaniem na pytanie, a ona niemal od razu odłożyła kartkę i pióro.
-
Myślałam, że już nigdy nie zapytasz. – westchnęła, rozbawiając go.
Zrzuciła marynarkę z ramion, a zeszyty i kartki położyła na nocny
stolik. Położyła się w poprzek na łóżku blondyna, czując dziwne
skrępowanie. Wolała nie myśleć ile dziewczyn tu leżało nago, a tym
bardziej ile z nich znała. Okropieństwo. – Wiesz, zastanawiam się od
czego robisz sobie przerwę. – powiedziała na głos swoje myśli. – Bo ja w
odróżnieniu od ciebie ciągle coś robię.
- Możesz chociaż raz nie marudzić? – spytał, podchodząc do łóżka i niemalże rzucając się na nie. – Chciałaś przerwy to masz.
-
Niech ci będzie. – mruknęła. Chłopak uśmiechnął się cwanie i uniósł na
ręce, pochylając nad dziewczyną. Ta spojrzała na niego krzywo, nie
wiedząc o co mu chodzi. Zaraz poczuła jego zimne dłonie na tali, co
nieco ją przeraziło.
- Może dobrze wykorzystamy tą przerwę, co? –
wyszeptał jej do ucha, przegryzając jego płatek. Hermiona prędko wstała
na równe nogi, odwracając się w jego stronę. Patrzała na niego z
obrzydzeniem i lekkim strachem, a on śmiał się pod nosem.
- Jesteś
obrzydliwy! – zirytowała się i otarła ucho. – Boże.. – jęknęła,
podchodząc do okna, po czym usiadła na parapecie. – Nie zbliżaj się do
mnie, jasne? – warknęła.
- Nie bądź taka. – rzucił rozbawiony,
wstając, a ona szybko zeskoczyła z miejsca, z chęcią ruszenia w stronę
drzwi. Draco szybko zagrodził jej drogę, uśmiechając się. – Co, będziesz
udawać, że tego nie chcesz? – spytał, głupio się uśmiechając. – Marzysz
o mnie od zawsze, przyznaj to w końcu.
- Jesteś kretynem, wiesz? –
wyznała, cofając się, jednak Draco szybkim, pewnym ruchem przyciągnął ją
do siebie dość brutalnie. Hermiona spojrzała na niego z lekkim
strachem. Nie wiedziała na co dokładnie go stać, a pamiętała o tym jak
uderzyła go w twarz. – Puść mnie. – rozkazała, mniej pewniej niż by
chciała.
- Czemu? Czyżbyś się bała? – spytał, przechylając głowę na
bok. Trzymał ja w żelaznym uścisku, także nie miała możliwości do
żadnego ruchu. – Wielka wszystko wiedząca Granger się boi? Niesłychane. –
parsknął. – Jakoś nie wyglądałaś na taką, gdy wymierzyłaś mi policzek. –
dodał po chwili, a ona przełknęła głośno ślinę. Wiedziała, że w końcu
nadejdzie ten dzień w którym będzie chciał się zemścić. A całe te lekcje
we dwoje dawały mu wiele więcej możliwości. Byli tu sami, nikt nie mógł
jej pomóc. Nawet gdyby krzyczała pewnie nikt by nie przyszedł, bo
zapewne blondyn użył zaklęcia wyciszającego.
- Co chcesz mi zrobić? –
zagadnęła po chwili niepewnie. Draco uśmiechnął się ironicznie,
dotykając dłonią jej policzka. Zadrżała, co go usatysfakcjonowało.
-
Od razu zrobić. – prychnął, zaczesując jej niesforny kosmyk za ucho. –
Pytanie brzmi, co ty możesz zrobić dla mnie? – powiedział, prosto w jej
twarz. Dziewczyna spojrzała na niego przerażona. Nie miała pojęcia czego
może od niej chcieć, ale była pewna, że to nic dobrego.
- To zależy, czego chcesz. – odparła.
-
Nie udawaj głupiej, Granger. – zaśmiał się, bardziej do niej
przysuwając, o ile jest to w ogóle możliwe. – Wiesz doskonale, czego
chcę. – wyszeptał jej do ucha. – I jestem pewien, że jesteś na tyle
mądra, by wiedzieć, że jeśli mi tego nie dasz, to skończy się to dla
ciebie źle. – dodał, pochylając się nad jej szyją, na której złożył
krótki pocałunek. Szatynka zadrżała, starając się od niego odsunąć.
- Z-zostaw mnie.. – jęknęła błagalnie. Draco zaśmiał się głośno, puszczając się.
-
Jesteś taka naiwna. – rzucił, siadając na łóżku. – Chyba nie wierzysz,
że mógłbym zrobić cokolwiek z taką szlamą jak ty? – spytał, a ona
spojrzała na niego zdezorientowana. Czy nie właśnie o to mu chodziło? –
Znam lepsze, ładniejsze dziewczyny, które dadzą mi z radością, wszystko
co zechcę. – odparł, kładąc się na jedwabnej pościeli i zakładając ręce
za głowę. Spojrzał na szatynkę, stojącą ciągle w tym samym miejscu.
Dziewczyna kompletnie nie wiedziała co zrobić. – Och, a jednak masz na
mnie ochotę. To takie urocze, szlamciu. – parsknął rozbawiony. Hermiona
szybko złapała swoje zeszyty i torbę, po czym jak burza wyszła z pokoju
blondyna. Czuła się poniżona. Przecież ona wcale nie miała na niego
ochoty. Po prostu próbowała to wszystko ogarnąć, co jej nie wychodziło.
Czyżby zrezygnował z zemszczenia się na niej za tego policzka? Nie, to
by nie było do niego podobne. On na pewno coś planuje, a ona nie miała
pojęcia co to może być. W pokoju wspólnym minęła się z kilkoma
Ślizgonami, którzy najwidoczniej nie udali się na lekcje. Jeden z nich
gwizdnął, a reszta parsknęła śmiechem. Dopiero teraz dotarło do niej, że
nie zabrała ze sobą marynarki, a poza tym, będzie musiała tu wrócić po
obiedzie, czego nie chciała z całego serca. Westchnęła, wychodząc z
pomieszczenia. Pójdzie do kuchni, gdzie skrzaty szykują akurat posiłek, a
potem uda się do wielkiej sali i porozmawia z Belle. Brunetka na pewno
zaradzi coś na jej problem. Znajdzie jakiś sposób, żeby to wszystko
ogarnąć i by nie dać się mu poniżyć. Ona nie może pozwolić mu zemścić
się na sobie za coś, na co zasłużył. Całe życie był dla nie wredny,
jeden policzek nic dla niego nie znaczy. Przecież nikt nawet tego nie
widział, na Boga!
Hermiona pożegnała się ze skrzatami i po
kamiennych schodach, byle jak najszybciej, wyszła z lochów. Ściskała
mocno pasek torby, idąc do wielkiej sali. Nie miała ochoty teraz na
zobaczenie Malfoya. Gdy weszła, w środku było już dużo osób. Od razu
spojrzała na stół Domu Węża i z zadowoleniem stwierdziła, że blondyn tam
jest. W tej samej chwili spojrzał się na nią i posłał jej głupkowaty
uśmiech. Dziewczyna wywróciła oczami, rozbawiając go tym i ruszyła w
stronę Mirabelle i Pottera, którzy siedzieli sami przy stole i
rozmawiali.
- A gdzie Ginny i Ron? – spytała, przysiadając się.
-
Ron źle się dzisiaj czuł, a Ginny usiadła z dziewczynami ze swojego
rocznika. – wyjaśnił brunet. Hermiona zmarszczyła brwi. To było bardzo
niepodobne do rudej. Zawsze siadała z nim. Uwielbiała być jak najbliżej
Harry’ego. Nie przeszkadzała jej wtedy nawet obecność Ronalda, byle by
bliznowaty był obok.
- A jak zajęcia? – zagadnęła brunetka.
-
Dość spokojne. – odpowiedziała, by Potter nic nie podejrzewał, ale
posłała koleżance spojrzenie, mówiące, że muszą porozmawiać.
- To
dobrze. – odparła i skinęła delikatnie głową na znak, że rozumie. Harry
uśmiechnął się pocieszająco do szatynki, chcąc dodać jej otuchy. Może i
powiedziała, że było spokojnie, ale był pewien, że źle jej z tym
wszystkim. Że ją to wszystko przytłacza. Znał ją doskonale i wiedział,
że jakiekolwiek stosunki z Malfoyem są dla niej przykre i bolesne.
- A jak towarzystwo Zabiniego? – zagadnęła, patrząc na dziewczynę. Brunetka zrobiła kwaśną minę, a Harry wytrzeszczył oczy.
-
Proszę cię. – rzuciła niezadowolona. – Na początku zdawało się być
dobrze. Był miły i takie tam, ale jak już byliśmy pod klasą to zachował
się jak największy kretyn na świecie. – powiedziała, bawiąc się
widelcem.
- A co zrobił? – zaciekawił się Potter.
- Zacznijmy od
tego, że podrywał mnie jak debil. Powtarzał „Ale lecisz na mnie, co
nie”, a potem stwierdził, że jakbym nie mogła, bo przecież jest taki
zajebisty. – opowiedziała, w Gryfoni siedzący po obu jej stronach
parsknęła.
Gdy tylko zjedli posiłek, chłopak przeprosił dziewczyny,
gdyż dziś od razu po obiedzie mieli trening z Puchonami. Hermiona
przysunęła się do przyjaciółki i opowiedziała jej wszystko. Belle
zmarszczyła czoło, zastanawiając się co teraz powinny zrobić, aż nagle
spojrzała na dziewczynę.
- Co?
- A może to ty powinnaś go uwieść? –
spytała, a Hermiona pokręciła głową niezadowolona. Niewiele wiedziała o
uwodzeniu. – Tak, tak! Wyobraź to sobie. Potem byś go olała, rzuciła w
kąt.. Boże, ale on by był zdruzgotany! Draco Malfoy wykorzystany i
odepchnięty przez Gryfonkę. – mówiła jak najęta. Szatynka nie chciała
mówić tego na głos, ale jej przyjaciółka miała poniekąd rację. Malfoy
nigdy nie był rzucony. To on łamał serca i opuszczał wszystkie panny.
Miała ochotę parsknąć śmiechem, wyobrażając sobie jego zdruzgotaną minę.
-
Lepiej. – przerwała dziewczynie. – Draco Malfoy wykorzystany i
odepchnięty przez szlamę. – powiedziała. Poczuła lekkie ukucie w sercu,
wypowiadając słowo „szlama” ale je zignorowała. Belle popatrzyła na nią z
czułością.
- Czarodziejkę pochodzenia mugolskiego. – poprawiła ją i
uśmiechnęła się. – To by było cudowne. Tylko to sobie wyobraź! Wiesz,
moim planem było zwodzenie go. Pokazać trochę tu raz, potem trochę
zakryć.. igranie z jego zmysłami. W końcu jest facetem, nie? – rzuciła, a
Hermiona kiwnęła głową. – Ale to może być lepsze.
- Tak, mogłoby. – mruknęła.
- Ale wiesz, co się z tym wiąże, prawda? – spytała już bardziej poważnie.
- Co masz na myśli?
-
Musiałabyś być przekonywująca, wyzbyć się wszelkich skrupułów. –
mówiła, a Hermionie coraz mniej się to wszystko podobało. – Musiałabyś
naprawdę go podrywać, dotykać, może całować. A najlepiej się z nim
przespać i wtedy zostawić. – wyjaśniła, a szatynka przełknęła głośno
ślinę. Przespać? Tego nie było w planie! Nie mogła tak po prostu się z
nim przespać. Nie, nie, nie. Ona przecież nigdy.. z nikim.. Nie. To
byłoby lekkomyślne. Oddać się komuś takiemu jak on. Nie mogła tego
zrobić, na Boga.
- J-ja.. nie.. to nie jest.. nie, Belle. – jąkała się.
-
Co nie? – brunetka zmarszczyła brwi, a po chwili otworzyła szeroko
buzię, patrząc na dziewczynę. – Ty nie.. O Boże. – rzuciła, zasłaniając
odruchowo usta. – Przepraszam. To był głupi pomysł.. Zapomnij o tym.
Przepraszam, Miona.
- Nic nie szkodzi. – odparła skrępowana. – Skąd mogłaś wiedzieć..
-
Mimo wszystko to było głupie. Wymyślimy coś innego, zobaczysz. –
powiedziała, uśmiechając się pokrzepiająco i razem z przyjaciółką
ruszyła w kierunku wyjścia z Wielkiej sali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz