Rozdział 5

     Szatynka obudziła się, słysząc ogromne krople deszczu uderzające w okna. Podniosła leniwie wzrok i spojrzała na łóżko swojej koleżanki. Mirabelle smacznie sobie spała z głową zwisającą z łóżka i otwartą buzią. Hermiona zaśmiała się pod nosem i wygramoliła się spod grubej pierzyny. Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę szóstą trzydzieści, co oznaczało, że do śniadania zostało półtora godziny. Szturchnęła szybko Pannę Zahiri, która niemal spadła z łóżka.
- Belle, wstawaj. Musimy się wyszykować. – powiedziała i widząc, że dziewczyna się rozbudziła, skierowała się do łazienki. Wzięła krótki, orzeźwiający prysznic i umyła głowę. Za pomocą szybkiego, dobrze jej znanego zaklęcia, wysuszyła ciemne włosy i wyszła z powrotem do pokoju. Omal nie upadła na ziemię, gdy Panna Zahiri jak błyskawica wbiegła do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Szatynka parsknęła śmiechem i podeszła do krzesła, na którym wczorajszego wieczora ułożyła ubrania, wybrane przez przyjaciółkę. Ubrała się w obcisłe, ciemne rurki, blado-różową bokserkę z małą kokardką i czarną marynarkę z wywiniętymi na wierzch mankietami o kolorze ciemnego różu. Hermiona stała przed lustrem, oglądając się ze wszystkich stron i poprawiając włosy, gdy z łazienki wyszła Mirabelle. Brunetka rzuciła na łóżko piżamę i pociągnęła Pannę Granger na krzesło. Najpierw zrobiła przyjaciółce delikatny makijaż, podkreślający jedynie piękne oczy Gryfonki, a potem wyprostowała jej włosy, po czym zajęła się podkręcaniem swoich. Hermiona szybko spakowała siebie, jak i swoją współlokatorkę, zerkając co chwila na jej plan zajęć.
- Wiesz, szkoda, że nie możemy mieć lekcji razem. – powiedziała nagle. Brunetka spojrzała na nią najpierw zdziwiona, a potem się uśmiechnęła. – To twój pierwszy rok.. Byłoby ci łatwiej, gdybyś miała kogoś po swojej stronie.
- Ależ mam. – zapewniła.
- Tak? Kogo takiego? Wiem, że ludzie.. nie są mile do ciebie nastawieni. Choć nie mam pojcia dlaczego. Jesteś przecież niesamowicie piękna i kochana. – odparła, a Belle delikatnie się zarumieniła, kończąc makijaż. Wstała i podeszła do Hermiony, która trzymała w dłoni jej torbę.
- Mówisz tak bo się przyjaźnimy. – bąknęła. – Ale dziękuje. – dodała po chwili, a Panna Granger uśmiechnęła się delikatnie. – Poza tym, są ludzie, którzy jako tako mnie lubią. Na przykład twój przyjaciel.. Harry. Jest dla mnie bardzo miły.
- Domyślam się. – rzuciła szatynka, wychodząc z pokoju. – Harry z reguły jest miły. A poza tym, czemu miałby cię nie lubić?
- Mam milion powodów.
- Przesadzasz. Ale tak czy inaczej, cieszę się, że chociaż on jest dla ciebie miły.
- Tak, jest. Często, gdy stoję sama pod salą, albo idę na lekcje, dotrzymuje mi towarzystwa, bo mówi, że czuje się zobowiązany. W końcu się z tobą przyjaźnię. – wyjaśniła. Hermiona uśmiechnęła się. Tak, Harry miał wielkie serce, a ona nigdy w to nie wątpiła.

     Hermiona po zjedzonym posiłku wstała od stołu razem z przyjaciółką i skierowała się do wyjścia. Dopiero po chwili zauważyła, że doszedł do niej Malfoy i jego przygłupi kolega, Blaise Zabini. Szatynka stanęła przed drzwiami i odwróciła się w ich stronę.
- Pomóc w czymś? – spytała nie zbyt przyjemnie.
- Co to za ton, moja droga? – odpowiedział pytaniem na pytanie blondyn, uśmiechając się do niej w typowy dla siebie sposób. Dziewczyna zacisnęła wargę w wąska kreskę. Nienawidziła gdy używał tych dwóch słów względem jej osoby. Były na pozór miłe, ale w jego ustach brzmiały jak najgorsza pogarda. Sposób w jaki je wypowiadał, ton jego głosu, wzrok.. Wszystko utwierdzało ją tylko w przekonaniu, że nienawidzi jej najmocniej na świecie i gardzi nią jak nikim innym. I to wszystko potrafiła wyczytać z tych dwóch, niby tak miłych i ciepłych słów.
- Już ci coś mówiłam na ten temat. – warknęła. – A tonu nie zmienię, jeśli o to ci chodzi. Czego chcesz? – powtórzyła swoje pytanie. Rozejrzała się po sali. Wszyscy wpatrywali się w nich ze zdziwieniem, lub w przypadku Pottera z współczuciem, albo jak Pansy, z nienawiścią. Szatynka powróciła wzorkiem do swojego rozmówcy. Blondyn spojrzał to na kumpla, to na Mirabelle, a potem na Hermionę.
- Mam zamiar udać się z tobą do klasy. – odparł, wzruszając ramionami. – Czy to takie dziwne?
- Dość. – rzuciła, krzyżując ręce na piersi. – Niby czemu miałbyś chcieć iść ze mną? – Draco zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową.
- Może dlatego, że jesteśmy w niej tylko my dwoje? – szatynka zarumieniła się delikatnie, tracąc na chwilę swoją odwagę. Zaraz jednak uniosła buntownicze spojrzenie na Ślizgona.
- To nie zmienia faktu, że to dziwne. – powiedziała. – W końcu przecież tak bardzo mnie nie cierpisz i nie możesz mnie znieść.
- Kwestia przyzwyczajenia. – machnął ręką, a Panna Granger wytrzeszczyła na niego oczy. – Poza tym Blaise powiedział, że twoja koleżanka nie ma za dużo przyjaciół, gdy ty.. utknęłaś ze mną, a on chciałby zapytać, czy nie potrzebuje towarzystwa.
- Nie ma własnego języka? – spytała, patrząc na bruneta.
- Mam. – oburzył się chłopak. Hermiona przybliżyła się do niego.
- To zacznij go używać, zamiast wysługiwać się tym ćwokiem. – powiedziała mu prosto w twarz, paraliżując go na moment. Nigdy jeszcze nie miał takiego bliskiego kontaktu z szatynką i musiał przyznać, że nie tylko była bardzo ładna i wyglądała nieźle w tych dopasowanych ubraniach, ale także przepięknie pachniała. Już wcześniej wyczuwał w powietrzu truskawki, ale nie był pewien co pachnie tak ładnie. Po chwili dopiero dotarło do niego, że wpatruje się w nią trochę za długo, myśląc o tym jak pachnie. Idiotyzm. Hermiona zmarszczyła brwi i odsunęła się od niego. Poprawiła torbę na ramieniu i posłała Belle przelotne spojrzenie. – Mam nadzieję, że nie jesteś takim dupkiem jak twój kolega. – odparła, patrząc sugestywnie na Dracona, który od paru chwil marszczył intensywnie czoło. Miał taką minę od kiedy szatynka wpatrywała się w bruneta, a on w nią.
- Nie jestem. – zapewnił, a Malfoy posłał mu urażone spojrzenie. Ten tylko wzruszył ramionami.
- W takim razie, jeśli Belle nie ma nic przeciwko, to proszę bardzo. – rzuciła i spojrzała na przyjaciółkę. Mirabelle od kilku dobrych chwil mierzyła przystojnego bruneta wzrokiem. Z wyglądu był naprawdę boski i wcale też nie wyglądał na takiego buraka, jakim był Malfoy. Dziewczyna przechyliła głowę i uśmiechnęła się nieznacznie.
- Jak zajdzie mi za skórę, to dam ci znać. – powiedziała w stronę Heromiony.
- Doskonale. – odparła. Zerknęła na zegarek. Za chwilę zacznie się ich indywidualna lekcja. – A teraz się z wami pożegnamy, mamy za dwie minuty lekcje. – dodała, a Draco wytrzeszczył na nią oczy. – Do obiadu, Belle. – rzuciła jeszcze i złapała Malfoya za koszulkę, po czym wyciągnęła go z wielkiej sali.
- Nie musisz być taka ostra. – powiedział po chwili, łapiąc ją w tali. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, ale ten nie miał zamiaru jej puszczać.
- Bo się zrzygam. – jęknęła. 
- Nie wierzę ci. Tylko tak mówisz, ale podświadomie pragniesz mnie całego. – szepnął jej do ucha, a ona naparła na niego dłońmi, próbując go od siebie odepchnąć. Na marne. Malfoy zaśmiał się pod nosem, widząc jej komiczne próby uwolnienia się.
- Puść mnie, kretynie. – zirytowała, ponawiając próbę, która i tym razem zakończyła się fiaskiem. – Chyba nie chcesz, żeby ktoś nas tak teraz zobaczył, co? Wielki arystokrata Malfoy obściskuje szlamę? To by źle wpłynęło na twoją reputację. – zaczęła, mając nadzieję, że to choć trochę pomoże. Draco zaśmiał się pod nosem.
- Obchodzi cię moja nieskalana reputacja? – spytał, przekrzywiając głowę na bok i wpatrując się w nią intensywnie.
- Mnie nie. Pytanie brzmi, czy ciebie obchodzi? – wzruszyła ramionami.
- W tej chwili, w ogóle. – odpowiedział patrząc w jej brązowe oczy. – Bo i po co, skoro mam teraz ciebie przy sobie, kochanie. – dodał, uśmiechając się do niej ironicznie. Hermiona uderzyła chłopaka w ramię na tyle mocno, na ile pozwalały jej jego ręce, które obejmując ją mocno w pasie, krępowały jakiekolwiek ruchy. Blondyn zaśmiał się pod nosem.
- Jesteś obleśny, wiesz? Nawet jak mówisz coś normalnego, to zmieniasz to w najgorszą rzecz na świecie. Jesteś po prostu beznadziejny. – wysyczała, zbliżając się do niego jak wcześniej do Blaise’a. Chwile wpatrywała się nienawistnie w jego obojętne oczy, a potem warknęła pod nosem.
- A ty słodka. – wzruszył ramionami, śmiejąc się w najlepsze. Nagle szatynka spojrzała na niego wielkimi oczami.
- Cholera.. Snape! – rzuciła, a on wytrzeszczył oczy. Złapał ją za nadgarstek i jak najszybciej pognali do lochów. Pewne było, że są spóźnieni. U Snape’a pięć minut spóźnienia to dramat, a oni mieli za sobą dwa razy tyle. Szatynka, jak i pewnie blondyn, nie wiedzieli czemu biegną razem i czemu do tej pory się nie puścili. Wpadli do sali nieco zduszeni, a profesor już siedział za biurkiem, ze splecionymi dłońmi i wpatrywał się w odległe ławeczki. Gdy usłyszał ich wtargnięcie, jak i głośne sapanie, zaszczycił ich spojrzeniem. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest wściekły. Nie tolerował spóźnialstwa.
- Przepraszamy za spóźnienie! – powiedzieli pospiesznie, w tym samym czasie. Postrach Hogwartu zmierzył ich uważnym, groźnym spojrzeniem i wskazał na ławki, do których niemalże podbiegli, siadając na swoich miejscach. Zaraz potem jego usta się otworzyły, a słowa, które z nich wypłynęły, jak i tonacja głosu nauczyciela, sprawiły, że Hermionę przeszły ciarki. Krótko mówiąc dostali ogromne kazanie, a także mnóstwo pracy dodatkowej, którą musieli wykonać do końca tygodnia. Jak ona ma zrobić coś razem z tym idiotą, skoro on nic nie robi? W dodatku dostali mini testy, które mają rozwiązać na wspólnych zajęciach w dormitorium, które on sprawdzi na następnej lekcji.
     Hermiona siedziała na łóżku Dracona, zaznaczając odpowiedzi na swoim teście, podczas gdy Malfoy stał przy oknie i wpatrywał się w błonia. Dziewczyna zerknęła na chłopaka. Ręce miał schowane w kieszeni dżinsów, stał wyprostowany i wyglądał jakby intensywnie nad czymś myślał. Gdy tylko się tu znaleźli pozbył się koszuli, więc teraz miał na sobie jedynie białą koszulkę, która opinała się na jego mięśniach za każdym razem, gdy je mocniej napinał.
- Może zaczniesz coś robić? – spytała, odwracając od niego wzrok i skupiając się na kartce. Blondyn spojrzał przelotnie na dziewczynę i zaśmiał się pod nosem.
- Może zrobimy sobie przerwę? – odpowiedział pytaniem na pytanie, a ona niemal od razu odłożyła kartkę i pióro.
- Myślałam, że już nigdy nie zapytasz. – westchnęła, rozbawiając go. Zrzuciła marynarkę z ramion, a zeszyty i kartki położyła na nocny stolik. Położyła się w poprzek na łóżku blondyna, czując dziwne skrępowanie. Wolała nie myśleć ile dziewczyn tu leżało nago, a tym bardziej ile z nich znała. Okropieństwo. – Wiesz, zastanawiam się od czego robisz sobie przerwę. – powiedziała na głos swoje myśli. – Bo ja w odróżnieniu od ciebie ciągle coś robię.
- Możesz chociaż raz nie marudzić? – spytał, podchodząc do łóżka i niemalże rzucając się na nie. – Chciałaś przerwy to masz.
- Niech ci będzie. – mruknęła. Chłopak uśmiechnął się cwanie i uniósł na ręce, pochylając nad dziewczyną. Ta spojrzała na niego krzywo, nie wiedząc o co mu chodzi. Zaraz poczuła jego zimne dłonie na tali, co nieco ją przeraziło.
- Może dobrze wykorzystamy tą przerwę, co? – wyszeptał jej do ucha, przegryzając jego płatek. Hermiona prędko wstała na równe nogi, odwracając się w jego stronę. Patrzała na niego z obrzydzeniem i lekkim strachem, a on śmiał się pod nosem.
- Jesteś obrzydliwy! – zirytowała się i otarła ucho. – Boże.. – jęknęła, podchodząc do okna, po czym usiadła na parapecie. – Nie zbliżaj się do mnie, jasne? – warknęła.
- Nie bądź taka. – rzucił rozbawiony, wstając, a ona szybko zeskoczyła z miejsca, z chęcią ruszenia w stronę drzwi. Draco szybko zagrodził jej drogę, uśmiechając się. – Co, będziesz udawać, że tego nie chcesz? – spytał, głupio się uśmiechając. – Marzysz o mnie od zawsze, przyznaj to w końcu.
- Jesteś kretynem, wiesz? – wyznała, cofając się, jednak Draco szybkim, pewnym ruchem przyciągnął ją do siebie dość brutalnie. Hermiona spojrzała na niego z lekkim strachem. Nie wiedziała na co dokładnie go stać, a pamiętała o tym jak uderzyła go w twarz. – Puść mnie. – rozkazała, mniej pewniej niż by chciała.
- Czemu? Czyżbyś się bała? – spytał, przechylając głowę na bok. Trzymał ja w żelaznym uścisku, także nie miała możliwości do żadnego ruchu. – Wielka wszystko wiedząca Granger się boi? Niesłychane. – parsknął. – Jakoś nie wyglądałaś na taką, gdy wymierzyłaś mi policzek. – dodał po chwili, a ona przełknęła głośno ślinę. Wiedziała, że w końcu nadejdzie ten dzień w którym będzie chciał się zemścić. A całe te lekcje we dwoje dawały mu wiele więcej możliwości. Byli tu sami, nikt nie mógł jej pomóc. Nawet gdyby krzyczała pewnie nikt by nie przyszedł, bo zapewne blondyn użył zaklęcia wyciszającego.
- Co chcesz mi zrobić? – zagadnęła po chwili niepewnie. Draco uśmiechnął się ironicznie, dotykając dłonią jej policzka. Zadrżała, co go usatysfakcjonowało.
- Od razu zrobić. – prychnął, zaczesując jej niesforny kosmyk za ucho. – Pytanie brzmi, co ty możesz zrobić dla mnie? – powiedział, prosto w jej twarz. Dziewczyna spojrzała na niego przerażona. Nie miała pojęcia czego może od niej chcieć, ale była pewna, że to nic dobrego.
- To zależy, czego chcesz. – odparła.
- Nie udawaj głupiej, Granger. – zaśmiał się, bardziej do niej przysuwając, o ile jest to w ogóle możliwe. – Wiesz doskonale, czego chcę. – wyszeptał jej do ucha. – I jestem pewien, że jesteś na tyle mądra, by wiedzieć, że jeśli mi tego nie dasz, to skończy się to dla ciebie źle. – dodał, pochylając się nad jej szyją, na której złożył krótki pocałunek. Szatynka zadrżała, starając się od niego odsunąć.
- Z-zostaw mnie.. – jęknęła błagalnie. Draco zaśmiał się głośno, puszczając się.
- Jesteś taka naiwna. – rzucił, siadając na łóżku. – Chyba nie wierzysz, że mógłbym zrobić cokolwiek z taką szlamą jak ty? – spytał, a ona spojrzała na niego zdezorientowana. Czy nie właśnie o to mu chodziło? – Znam lepsze, ładniejsze dziewczyny, które dadzą mi z radością, wszystko co zechcę. – odparł, kładąc się na jedwabnej pościeli i zakładając ręce za głowę. Spojrzał na szatynkę, stojącą ciągle w tym samym miejscu. Dziewczyna kompletnie nie wiedziała co zrobić. – Och, a jednak masz na mnie ochotę. To takie urocze, szlamciu. – parsknął rozbawiony. Hermiona szybko złapała swoje zeszyty i torbę, po czym jak burza wyszła z pokoju blondyna. Czuła się poniżona. Przecież ona wcale nie miała na niego ochoty. Po prostu próbowała to wszystko ogarnąć, co jej nie wychodziło. Czyżby zrezygnował z zemszczenia się na niej za tego policzka? Nie, to by nie było do niego podobne. On na pewno coś planuje, a ona nie miała pojęcia co to może być. W pokoju wspólnym minęła się z kilkoma Ślizgonami, którzy najwidoczniej nie udali się na lekcje. Jeden z nich gwizdnął, a reszta parsknęła śmiechem. Dopiero teraz dotarło do niej, że nie zabrała ze sobą marynarki, a poza tym, będzie musiała tu wrócić po obiedzie, czego nie chciała z całego serca. Westchnęła, wychodząc z pomieszczenia. Pójdzie do kuchni, gdzie skrzaty szykują akurat posiłek, a potem uda się do wielkiej sali i porozmawia z Belle. Brunetka na pewno zaradzi coś na jej problem. Znajdzie jakiś sposób, żeby to wszystko ogarnąć i by nie dać się mu poniżyć. Ona nie może pozwolić mu zemścić się na sobie za coś, na co zasłużył. Całe życie był dla nie wredny, jeden policzek nic dla niego nie znaczy. Przecież nikt nawet tego nie widział, na Boga!

     Hermiona pożegnała się ze skrzatami i po kamiennych schodach, byle jak najszybciej, wyszła z lochów. Ściskała mocno pasek torby, idąc do wielkiej sali. Nie miała ochoty teraz na zobaczenie Malfoya. Gdy weszła, w środku było już dużo osób. Od razu spojrzała na stół Domu Węża i z zadowoleniem stwierdziła, że blondyn tam jest. W tej samej chwili spojrzał się na nią i posłał jej głupkowaty uśmiech. Dziewczyna wywróciła oczami, rozbawiając go tym i ruszyła w stronę Mirabelle i Pottera, którzy siedzieli sami przy stole i rozmawiali.
- A gdzie Ginny i Ron? – spytała, przysiadając się.
- Ron źle się dzisiaj czuł, a Ginny usiadła z dziewczynami ze swojego rocznika. – wyjaśnił brunet. Hermiona zmarszczyła brwi. To było bardzo niepodobne do rudej. Zawsze siadała z nim. Uwielbiała być jak najbliżej Harry’ego. Nie przeszkadzała jej wtedy nawet obecność Ronalda, byle by bliznowaty był obok.
- A jak zajęcia? – zagadnęła brunetka.
- Dość spokojne. – odpowiedziała, by Potter nic nie podejrzewał, ale posłała koleżance spojrzenie, mówiące, że muszą porozmawiać.
- To dobrze. – odparła i skinęła delikatnie głową na znak, że rozumie. Harry uśmiechnął się pocieszająco do szatynki, chcąc dodać jej otuchy. Może i powiedziała, że było spokojnie, ale był pewien, że źle jej z tym wszystkim. Że ją to wszystko przytłacza. Znał ją doskonale i wiedział, że jakiekolwiek stosunki z Malfoyem są dla niej przykre i bolesne.
- A jak towarzystwo Zabiniego? – zagadnęła, patrząc na dziewczynę. Brunetka zrobiła kwaśną minę, a Harry wytrzeszczył oczy.
- Proszę cię. – rzuciła niezadowolona. – Na początku zdawało się być dobrze. Był miły i takie tam, ale jak już byliśmy pod klasą to zachował się jak największy kretyn na świecie. – powiedziała, bawiąc się widelcem.
- A co zrobił? – zaciekawił się Potter.
- Zacznijmy od tego, że podrywał mnie jak debil. Powtarzał „Ale lecisz na mnie, co nie”, a potem stwierdził, że jakbym nie mogła, bo przecież jest taki zajebisty. – opowiedziała, w Gryfoni siedzący po obu jej stronach parsknęła.
Gdy tylko zjedli posiłek, chłopak przeprosił dziewczyny, gdyż dziś od razu po obiedzie mieli  trening z Puchonami. Hermiona przysunęła się do przyjaciółki i opowiedziała jej wszystko. Belle zmarszczyła czoło, zastanawiając się co teraz powinny zrobić, aż nagle spojrzała na dziewczynę.
- Co?
- A może to ty powinnaś go uwieść? – spytała, a Hermiona pokręciła głową niezadowolona. Niewiele wiedziała o uwodzeniu. – Tak, tak! Wyobraź to sobie. Potem byś go olała, rzuciła w kąt.. Boże, ale on by był zdruzgotany! Draco Malfoy wykorzystany i odepchnięty przez Gryfonkę. – mówiła jak najęta. Szatynka nie chciała mówić tego na głos, ale jej przyjaciółka miała poniekąd rację. Malfoy nigdy nie był rzucony. To on łamał serca i opuszczał wszystkie panny. Miała ochotę parsknąć śmiechem, wyobrażając sobie jego zdruzgotaną minę.
- Lepiej. – przerwała dziewczynie. – Draco Malfoy wykorzystany i odepchnięty przez szlamę. – powiedziała. Poczuła lekkie ukucie w sercu, wypowiadając słowo „szlama” ale je zignorowała. Belle popatrzyła na nią z czułością.
- Czarodziejkę pochodzenia mugolskiego. – poprawiła ją i uśmiechnęła się. – To by było cudowne. Tylko to sobie wyobraź! Wiesz, moim planem było zwodzenie go. Pokazać trochę tu raz, potem trochę zakryć.. igranie z jego zmysłami. W końcu jest facetem, nie? – rzuciła, a Hermiona kiwnęła głową. – Ale to może być lepsze.
- Tak, mogłoby. – mruknęła.
- Ale wiesz, co się z tym wiąże, prawda? – spytała już bardziej poważnie.
- Co masz na myśli?
- Musiałabyś być przekonywująca, wyzbyć się wszelkich skrupułów. – mówiła, a Hermionie coraz mniej się to wszystko podobało. – Musiałabyś naprawdę go podrywać, dotykać, może całować. A najlepiej się z nim przespać i wtedy zostawić. – wyjaśniła, a szatynka przełknęła głośno ślinę. Przespać? Tego nie było w planie! Nie mogła tak po prostu się z nim przespać. Nie, nie, nie. Ona przecież nigdy.. z nikim.. Nie. To byłoby lekkomyślne. Oddać się komuś takiemu jak on. Nie mogła tego zrobić, na Boga.
- J-ja.. nie.. to nie jest.. nie, Belle. – jąkała się.
- Co nie? – brunetka zmarszczyła brwi, a po chwili otworzyła szeroko buzię, patrząc na dziewczynę. – Ty nie.. O Boże. – rzuciła, zasłaniając odruchowo usta. – Przepraszam. To był głupi pomysł.. Zapomnij o tym. Przepraszam, Miona.
- Nic nie szkodzi. – odparła skrępowana. – Skąd mogłaś wiedzieć..
- Mimo wszystko to było głupie. Wymyślimy coś innego, zobaczysz. – powiedziała, uśmiechając się pokrzepiająco i razem z przyjaciółką ruszyła w kierunku wyjścia z Wielkiej sali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz