Rozdział 8

             Po wyjściu gryfonki od razu położył się spać. Jednak nie mógł zasnąć. Wiercił się, nie mogąc znaleźć sobie wygodnej pozycji. Czuł, że gorączka ustąpiła, ale wciąż nie czuł się najlepiej. W dodatku zbierało mu się ciągle na wymioty, przez co , co chwilę biegał do łazienki. Opadł zmęczony na kafelki obok ubikacji. Wziął głęboki oddech i przetarł dłońmi twarz. Oczy same zaczęły mu się zamykać i nawet nie męcząc się z dojściem do sypialni, chwycił jakiś koc leżący na szafce, po czym rozłożył go na kafelkach, a następnie owinął się nim. Zamknął oczy i nim się obejrzał, zasnął z braku sił.

              Nastał poranek, gdy usłyszał jak ktoś go woła. Nie miał ochoty wstawać, chociaż było mu strasznie zimno i niewygodnie. Nie miał też siły, by niezapowiedzianemu odkrzyknąć, że jest w łazience. Podniósł się, gdy poczuł , że znowu zbiera mu się na wymioty. Obmył twarz zimną wodą , a gdy miał myć zęby, do łazienki wtargnął Zabini. Odwrócił się w stronę przyjaciela, który , aż stanął na jego widok.
-Łoho, a myślałem, że plotki o tym, że jesteś chory to bujda. – wyznał czarnowłosy , bowiem nie mógł uwierzyć, że jego najlepszy kumpel może być chory. Tym bardziej, że usłyszał tą informację od znienawidzonej przez samego zainteresowanego, szlamę.
-Jak sam widzisz jest to prawda. – wymamrotał blondyn, po czym wrzucił szczoteczkę do zębów do umywalki i po raz pierwszy tego dnia, pochylił się na ubikacją z myślą, że zaraz wypluje płuca. Gdy nie miał już czym wymiotować, umył zęby i razem z przyjacielem, przenieśli się do pokoju.
-Stary, jak się czujesz ?
-A jak myślisz ? – zapytał, dając mu tym samym znak, że jak nie przestanie o to pytać i się nad nim użalać , to wyrzuci go z dormitorium.
-Granger ma rację, powinieneś pójść do Pomfrey. – oznajmił po chwili Blaise.
-Ciebie chyba pogięło. Prędzej pojadę do Malfoy Manor , niż pójdę do tej kobiety.
-Co ci szkodzi ?
-Gówno mi szkodzi. – warknął blondyn, po czym wybiegł na chwilę z pokoju do łazienki i wrócił jeszcze bladszy , niż był wcześniej.
-Właśnie widzę.
-Jeszcze..
-Powinieneś pójść do niej, takie jest moje zdanie.
-A wiesz co mnie to obchodzi ?
-Tak, wiem , nic. Jednak posłuchaj mnie..
-A ty nie masz czasem lekcji ?
-Lekcje nie zając , nie uciekną.
-Idź już Diable, chcę się położyć.
-Jak tam sobie chcesz, ale wiedz, że ..
-Wkurzasz mnie już , Zabini.
-Malfoy, a ty mnie jeszcze bardziej.
-Do cholery, Blaise, idź już.
-No przecież już idę.

              Ułożył się wygodnie na łóżku i przykrył kołdrą. A gdy już zasypiał, do dormitorium wtargnęła gryfonka. Spojrzał na nią zamglonym wzrokiem, po czym szybko zamknął oczy. Nie był pewien ile czasu minęło, ale po jakimś czasie poczuł na swoim czole zimną rękę. Nagle otworzył szeroko oczy, co spowodowało, że dziewczyna natychmiast się od niego odsunęła.
-Granger, chociaż jednego dnia mogłabyś dać mi spokój i mnie z łaski swojej nie odwiedzać. – powiedział w miarę spokojnie, chociaż w środku cały się gotował z nerwów.
-Malfoy, przestań się zgrywać.
-Daj mi spokój. – wysyczał, po czym wybiegł z pokoju do łazienki. Pochylił się nad ubikacją, a już po chwili siedział obok i patrzył na dziewczynę, która jak na złość nie chciała sobie pójść.
-Nie mogę. – oznajmiła, przez co zaczął się cały trząść. Nie mógł tego pojąć , dlaczego ona jest taka upierdliwa i na siłę chce mu pomóc. On nie potrzebował pomocy od nikogo, a tym bardziej od niej – gryfonki , a w dodatku szlamy. Zacisnął szczękę z nerwów, by po chwili wypuścić ze świstem powietrze.
-A jak pójdę do Pomfrey , to dasz mi spokój ?
-Nie mogę tego obiecać. – odpowiedziała.
-Niech cię szlag, Granger . – warknął, po czym podniósł się z kafelek i ruszył w stronę wyjścia ze swojego królestwa.

                 Zerknął kątem oka na dziewczynę, która mimo swojej nienawiści do jego osoby, miała uśmiech na ustach.
-Z czego się tak cieszysz, Granger ? – zapytał, nie mogąc dłużej znieść jej uśmiechu.
-Wiesz Malfoy .. – zaczęła. – Powinnam cię tam zostawić i pozwolić ci się męczyć..
-Trzeba było tak zrobić. – warknął. Stanął w miejscu i oparł się o jedną z kolumn znajdujących się na korytarzu. Zakręciło mu się w głowie, więc wolał chwilkę odpocząć. W końcu i tak wolał dojść do gabinetu pielęgniarki, jak najpóźniej.
-Ja to nie ty.
-W każdej chwili możesz sobie stąd pójść.
-I tu się mylisz.
-Co, McGonagall kazała ci mnie pilnować i się opiekować ? W sumie to by było do ciebie podobne, w końcu jesteś wzorową uczennicą i taką cudowną dziewczynką , co nawet wrogowi musi pomagać, bo wielce profesorka ci to kazała zrobić. – powiedział, po czym znowu zaczął iść.
-Wiesz co , Malfoy ? Masz rację. McGonagall kazała mi się tobą zająć, ale nie robię to tylko dlatego, że muszę, a także dlatego, że z porównaniem z tobą – ja mam serce. – wysyczała.
-Może i ja nie mam serca, ale przynajmniej mam swoje zdanie, a tobie go brakuje. – wychrypiał, po czym wszedł do gabinetu , zostawiając osłupiałą brunetkę na korytarzu.

                Rozejrzał się po pomieszczeniu, a zapach , który był w pomieszczeniu, spowodował, że nie wytrzymał i puścił pawia na podłogę. Spojrzał na swoje ‚dzieło’ i się skrzywił. Wziął jakiegoś mopa, który stał obok szafki z lekami i nakrył wymiociny papierem, który znalazł przy łóżku. Szybko ogarnął to co narobił, powstrzymując się przy tym, by jeszcze raz nie zrobić tego obrzydlistwa, po czym wyrzucił papier do śmieci i wyszedł z gabinetu. Swoje kroki skierował do pokoju wspólnego Gryffindoru i zatrzymał się dopiero przed obrazem, przypominając sobie, że nie pamięta hasła. Przeklnął się w myślach, że nie wziął swojej różdżki. Odwrócił się gwałtownie o 180° , co spowodowało , że się z kimś zderzył. Spojrzał z mordem oczu na dziewczynkę, która na niego wpadła.
-Przepraszam. – wyszeptała czarnulka i już chciała go ominąć, gdy ten ją złapał za nadgarstek.
-Podaj mi hasło. – zażądał.
-Nie mogę, ty nie jesteś z ..
-Jestem prefektem naczelnym, a w dodatku muszę zobaczyć się z Granger .
-Hermioną ?
-Tak. – warknął.
-No dobrze. – powiedziała, po czym wyszeptała mu do ucha hasło. Zaśmiał się. No tak, bo niby jakie inne hasło mieliby mieć w Gryffindorze, jak nie ‚jesteśmy inteligentni ‚ ?
-Dzięki, malutka. – powiedział , po czym wypowiedział hasło i wszedł do pokoju wspólnego gryffindorów. Usiadł na kanapie, patrząc jak w kominku pali się ogień. Gdy mu się znudziło, wstał i ruszył do swojego dormitorium, zahaczając jeszcze o łazienkę. Po kilku minutach przekroczył próg swojego pokoju. Uśmiechnął się drwiąco, gdy zauważył brunetkę siedzącą na jednym z foteli. Była odwrócona tyłem, a w dodatku zamyślona. Wykorzystał ten moment i podszedł do szafki, którą otworzył za dotknięciem swojej dłoni. Wyciągnął swoją różdżkę i zamknął szafeczkę. Podszedł do dziewczyny od tyłu, po czym przyłożył patyk do jej gardła.
-I co teraz zrobisz, kwiatuszku ? – wyszeptał do jej ucha powodując , że zadrżała.
-Malfoy .. – wyszeptała.
-Nie ładnie to tak się mną bawić, Granger. – powiedział i odwrócił ją w swoją stronę. Zauważył w jej oczach strach, chociaż za wszelką cenę chciała go zamaskować, co szło jej nie zbyt dobrze.
-Ja..
-Nie obchodzi mnie to, co ty chcesz powiedzieć. – wysyczał . – Wiedz tylko to, że nic zrobię , chociaż mnie wykiwałaś z tą pielęgniarką. Powinienem się odegrać i coś ci teraz zrobić..
-To zrób to. – wyszeptała, bliska już płaczu.
-Ale nie zrobię tego, a wiesz dlaczego ?
-Nie ?
-Bo mam u ciebie dług.
-Co ? – zapytała, nie bardzo go rozumiejąc.
-Opiekowałaś się mną, więc .. Nie łatwo mi to mówić, ale jeżeli będziesz potrzebowała mojej pomocy, to wiedz, że ci pomogę. – skończył swoją wypowiedź. – A tak po za tym, to dzięki, kochanie. – dodał z błyskiem w oku , po czym opuścił swoją różdżkę i pobiegł do łazienki, powodując na twarzy gryfonki jeszcze większe zdziwienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz