Hermiona siedziałam w fotelu, zastanawiając się co odbiło
Malfoyowi. Pokręciła jedynie głową i podniosła się z fotela. Podeszła do
drzwi łazienki i oparła się o framugę, krzyżując ręce na piersi.
- Nie wyglądasz najlepiej. – stwierdziła, przyglądając mu się uważnie. Draco zaśmiał się drwiąco znad muszli.
- Jak miło.
-
Kretyn. – mruknęła. – Chodziło mi o to, że eliksiry za bardzo ci nie
pomogły. Pomfrey twierdziła, że jak zbije się gorączkę i da ci coś na
wzmocnienie to szybko się wyleczysz. – wyjaśniła, kucając przy chłopaku,
który usiadł na zimnych kafelkach, opierając się o ścianę. Odchylił
lekko głowę do tyłu i odetchnął.
- Może coś schrzaniła. – wzruszył ramionami. – A dziwiłaś się, czemu nie chce do niej iść.
-
A może się pomyliliśmy? Może tobie dolega coś innego? – spytała,
przysuwając się do niego. Dotknęła jego czoła, które było raczej
normalne. – Dziwne, że ciągle wymiotujesz. To się zdarza przy chorobie,
ale nie tak często..
- Co sugerujesz? – zagadnął, przymykając zmęczone powieki.
-
Może się czymś zatrułeś? Alkoholem, jedzeniem.. czymkolwiek. –
powiedziała, a on zmarszczył czoło. Niby czym miałby się zatruć?
Przecież jadł i pił normalnie jak zawsze. Nie ma mowy o tym, że to przez
coś, co spożył.
- Nie, jadam i pijam normalnie. To na pewno choroba.
– rzucił i podniósł się z podłogi. Podszedł do umywalki i spojrzał w
lustro. Wyglądał żałośnie i zapewne tak się czuł, tym bardziej, że osobą
towarzyszącą mu i widzącą go w tym stanie była szlama Granger. Szatynka
również wstała.
- Choroba, czy nie choroba, niedługo wyplujesz sobie
płuca, a do tego wyglądasz jak ostatnie nieszczęście. – powiedziała
spokojnie, a on posłał jej zirytowane spojrzenie. Nie ma co, pocieszyć
to ona potrafi. Chłopak umył twarz i zęby, chyba po raz setny w ciągu
dwóch dni. – Może zimny prysznic ci pomoże? – pomyślała na głos.
- A
wejdziesz do niego ze mną i przypilnujesz, żebym nie padł ze zmęczenia? –
spytał ironicznie, a Hermiona zaróżowiła się delikatnie. – Tak
myślałem. – mruknął i skierował się do pokoju.
- Musi być coś co mogę zrobić, żebyś poczuł się lepiej! – zdenerwowała się i poszła za nim.
-
Och, wierz mi, jest. – rzucił, poruszając znacząco brwiami. Szatynka
wywróciła teatralnie oczami i spojrzała na niego z politowaniem. – Nie
zrobisz nic, jeśli nie jesteś cudotwórcą, Granger. – Hermiona westchnęła
ciężko. Chłopak usiadł na łóżku, wpatrując się w nią intensywnie.
Zastanawiał się co teraz zrobi.
- Po południu, jak wróci Pani Pomfrey
to od razu tam się udamy. – rozkazała. Draco prychnął, ale nie
powiedział nic konkretnego. Szatynka usiadła na łóżku w odpowiedniej od
niego odległości i zerknęła w jego stronę. – Co chcesz teraz robić? –
spytała, a Malfoy parsknął śmiechem.
- No wiesz.. – zaczął, patrząc na nią sugestywnie.
-
Boże człowieku, weź się wylecz i idź kogoś przeleć, bo jesteś nie do
zniesienia! – zirytowała się. Jego podteksty były już nie tyle
zawstydzające, co denerwujące i nudne. Ile razy można powtarzać, że ma
się ochotę na seks? – Fanatyk. – mruknęła pod nosem.
- Już ci
mówiłem, że ty, to we mnie wyzwalasz. – odpowiedział, uśmiechając się do
niej dość blado. – Po prostu mam na ciebie ochotę. – dodał i zaraz się
zaśmiał, widząc jak dziewczyna się porządnie rumieni.
- Idiota i
zboczeniec. – powiedziała sama do siebie, ale Draco doskonale słyszał,
bowiem posiadał swój doskonały Malfoy’owski słuch. Większość czasu do
obiadu spędzili w ciszy. Draco już coraz rzadziej wybiegał do ubikacji,
ale za to mocno się krztusił i kaszlał, niemalże wypluwając płuca.
Hermiona zaczęła się poważnie niepokoić. Nie wyglądało to najlepiej. Od
razu po posiłku postanowiła pójść sprawdzić, czy pielęgniarka wróciła.
Nie mogli dłużej czekać. Draco potrzebował natychmiastowej pomocy Pani
Pomfrey, czy tego chciał, czy też nie. Nawet Zabini, na którego wpadła w
sali, wychodząc z Belle, przyznał jej rację.
- Byłem dziś u Smoka. –
rzucił na przywitanie, a ona zmarszczyła czoło nie rozumiejąc o co mu
do jasnej Anielki chodzi. – U Draco.
- Aha. – odparła nie za inteligentnie. – I?
-
Powinien iść do Skrzydła Szpitalnego. – dodał, a Hermiona spojrzała na
niego jak na kretyna. Jakby o tym nie wiedziała.. Co za idiota. –
Postaraj się go tam zaciągnąć. – powiedział po chwili.
- Mówisz, jakbym miała na niego jakiś wpływ. – prychnęła.
- Tylko mówię co myślę. – wzruszył ramionami brunet.
-
Wow, doprawdy interesujące, Zabini. Ty myślisz. Powiedz gdzie mam to
zapisać, bo z tego podniecenia i niedowierzania nie wiem. – odparła
przesłodko, a Belle parsknęła głośnym śmiechem. Blaise pokręcił głową z
politowaniem, jakby obcował z kompletnymi idiotkami i był najmądrzejszym
z całego towarzystwa. Jasne.. Hermiona szybko się uspokoiła i spojrzała
na bruneta. – Nie musisz mi mówić co mam robić. Sama wiem dobrze, czego
mu trzeba.
- Och, jak słodko. Wiesz czego trzeba twojemu Dracusiowi?
– uniósł wysoko brew i uśmiechnął się drwiąco. Szatynka posłała mu
gniewne spojrzenie.
- Jesteś idiotą.
- A ty szlamą.
- Jeszcze
jedno słowo, Zabini, a ci przyłożę. – wtrąciła się w rozmowę Mirabelle.
Blaise spojrzał na nią po raz pierwszy. Wyglądała dzisiaj prześlicznie, z
resztą jak zawsze. Miała na sobie obcisłe, ciemne dżinsy i blado-różową
bluzkę. Włosy jak zwykle rozpuściła i pokręciła, a twarz ozdobiła
delikatnym makijażem. – No i czego się gapisz? – spytała, wyrywając go z
zamyślenia. Zmrużyła oczy, patrząc na niego groźnie i zaraz zwróciła
się do przyjaciółki. – Chodźmy, nie marnujmy na niego czasu. – Hermiona
skinęła głową i obie ruszyły korytarzem w stronę Skrzydła Szpitalnego.
Z początku Draco stawiał opory, mówiąc, że czuję się już trochę
lepiej i nie potrzebuje wizyty u pielęgniarki, która jak powiedziała
Hermiona, już wróciła. Niestety nie przekonały jej, ani jego słowa, a
tym bardziej nieznośny napad kaszlu. Dlatego też chwile później Malfoy
kroczył korytarzem u boku Panny Granger. Czuł się jak skończony idiota,
ale wolał nic nie mówić. Pójdą do Pomfrey, ta mu da jakiś eliksir i
będzie miał spokój. Przynajmniej uwolni się od nadopiekuńczej, skorej do
pomocy, Gryfonki. Przynajmniej na trochę. A ona była zadowolona, że go
przekonała. Teraz będzie mogła być oziębła i obojętna jak zawsze i
wszyscy będą szczęśliwi. Gdy tylko weszli do Skrzydła Szpitalnego,
podeszła do nich pielęgniarka.
- Wygląda okropnie. – powiedziała w stronę Hermiony.
-
Jacy wszyscy są dzisiaj mili! – zdenerwował się chłopak. Obie panie
zignorowały jego uwagę i doprowadziły go do jednego z łóżek. Pani
Pomfrey poprosiła Hermionę by się odsunęła i zaczęła badać Malfoya na
różne sposoby, którym Hermiona się nie przypatrywała. Drgnęła jedynie
kilka razy, gdy krzyknął „Auć” i zaczął kasłać, jednak szybko skarciła
się za taką reakcję. Po chwili pielęgniarka wyciągnęła z szafy kilka
eliksirów i wszystkie podała choremu.
- Co mu jest? – spytała Hermiona. Nie mogła już wytrzymać niewiedzy.
- Zatrucie. – wyjaśniła jednym słowem kobieta.
-
Mówiłam ci! – wyrwało się dziewczynie. Pomfrey posłała jej spojrzenie
pełne politowania, a Draco wykrzywił twarz w grymasie. W istocie,
mówiła, ale on jej nie słuchał. Bo i po co prawda? Przecież to tylko
najwybitniejsza uczennica Hogwartu. Co ona tam może wiedzieć, nie?
Pielęgniarka wręczyła Hermionie kilka fiolek dla Dracona, na wzmocnienie
organizmu. Gryfonka podziękowała i podeszła do łóżka chłopaka. Usiadła
na jego brzegu i chwilę przyglądała się blondynowi. Miał zamknięte oczy,
a jego twarz nabrała kolorów.
- Gapisz się. – powiedział po chwili,
otwierając jedno oko i patrząc na nią. Hermiona odwróciła wzrok
onieśmielona. Boże, co z niej za kretynka.. pogratulować inteligencji. –
Ale gap się, miło tak, jak mnie pożerasz wzrokiem. – dodał po chwili,
głupio się uśmiechając. Szatynka nagle odwróciła się w jego stronę i
spojrzała w stalowe tęczówki. Dotknęła delikatnie jego zimnego policzka,
a on patrzył na nią zaskoczony. Po chwili jednak poczuł lekkie
szczypnięcie.
- No widać, dochodzisz do siebie. – rzuciła, uśmiechając się drwiąco. – I dobrze.
-
A co, masz jakieś plany? – wymruczał, łapiąc ją dłonią w tali i
przysuwając do siebie. Cholera, skąd on ma tyle siły!? Przecież leży na
cholernym łóżku, a do tego jeszcze przed chwilą, kasłał jak oszalały!
-
Och tak. – przytaknęła, pochylając się nad nim i łapiąc jego twarz w
dłonie. – Bardzo ciekawe, zajmujące plany. – wyszeptała prosto w jego
usta, od których dzieliły ją minimetry. Draco uśmiechnął się półgębkiem.
Miał ją, była cała jego. Ale cóż się dziwić, prawda? Która dziewczyna
nie leciałaby na tego przystojnego boga seksu? Żadna, od dziś żadna.
- Jak bardzo ciekawe? – spytał, wpatrując się w jej duże, orzechowe oczy. Usta Hermiony wykrzywiły się w uśmiechu.
-
Bardzo, bardzo ciekawe. – szepnęła, kciukiem przejeżdżając po jego
wargach, zaraz potem całą dłonią ujmując jego policzek. Draco już tylko
czekał na jej ruch. Przecież on w życiu nie pocałuje jej pierwszy. Co
to, to nie.
- A jakie to plany? – zagadnął jeszcze, a ona jakby się
rozpromieniła. Malfoy miał dziką ochotę się roześmiać, ale powstrzymał
sie, zachowując kamienną twarz i patrzał ciągle w te duże, zjawiskowe
ślepia. Hermiona przysunęła się jeszcze, o ile to w ogóle możliwe, a ich
nosy się zetknęły.
- Testy od Snape’a. – rzuciła prędko, poklepując
go po policzku i się wyprostowała. Chłopak patrzył na nią nieco
oszołomiony. Od razu widać było, że nie tego się spodziewał. Szatynka
parsknęła śmiechem widząc jego zdziwienie. – Chyba nie myślałeś, że cię
pocałuje? – spytała, a on zamrugał. Szybko przywdział swoją obojętną
maskę, jednak było już stanowczo za późno. – Och, kochanie, myślałeś. To
takie słodkie.
- Błagam cię, nabijałem się tylko z ciebie. – prychnął.
-
Jasne, kotku. – mruknęła i uśmiechnęła się szeroko. – Do zobaczenia
jutro! – pożegnała się wesoło i szybko musnęła jego policzek, po czym
zeskoczyła z łóżka i radosnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Nie
mogła zrozumieć, jak to się stało, że on naprawdę pomyślał, że ona ma
ochotę go pocałować. Ba, że to zrobi! Głupi, zadufany w sobie Ślizgon.
Myśli pewnie, że jest marzeniem każdej. Żałosne, zaiste. Na raz Hermiona
pomyślała o planie Belle. Jakby nie patrzeć sam pomysł był znakomity,
ale nie do wykonania. Przynajmniej nie przez nią, bo przecież nie odda
się Malfoy’owi. Nie tak po prostu.. dla zemsty. Może on był na tyle
nienormalny i chory by zrobić coś takiego, byleby odegrać się na drugiej
osobie, ale nie ona. Nie, była stanowczo za miękka. Ale to małe
zwycięstwo napełniło ją duchem walki. Miała ochotę zabawić się jego
kosztem.
Hermiona weszła do pokoju wspólnego z wielkim uśmiechem. Od razu
zauważyła Pottera i rodzeństwo Weasley’ów przy kominku, a także
siedzącą na kanapie, Belle. Zmarszczyła brwi. Czy oni nie przestaną?
Nagle czują się jakby zagrożeni przez pannę Zahiri, twierdząc, że
Hermiona spędza z nią dużo czasu i w ogóle już nie zwraca na nich uwagi.
Bzdura. Na całe szczęście Harry twierdził inaczej. Sam nie mógł pojąć,
dlaczego rudzielce nie chcą po prostu poznać i polubić Mirabelle.
Przecież była sympatyczną i interesująca osobą, która doskonale pasowała
do ich paczki. Panna Granger usiadła przy przyjaciółce.
- Co jest? – spytała, wskazując na resztę.
- A co ma być? – westchnęła brunetka. – Jak zwykle.
- Ja naprawdę nie wiem o co im chodzi. Przepraszam Belle. – powiedział skruszona, patrząc na dziewczynę.
-
To przecież nie twoja wina. – machnęła na to ręką. Hermiona spojrzała
na Harry’ego, który co chwila się odwracał w ich stronę. Szatynka już
otwierała usta, by zapytać, czemu Potter nie dołączył do dziewczyny, ale
ta ją wyprzedziła. – Ginny mu zabroniła. Stwierdziła, że za dużo z nami
przesiaduje. Szczególnie ze mną.. – westchnęła ponownie. – Ja nie wiem
co im zrobiłam. Chciałabym się z nimi zaprzyjaźnić, ale jak widać, nie
jestem wystarczająco dobra.
- Nie gadaj głupot. – szturchnęła ją, uśmiechając się. – Jesteś boska.
- A ty co masz taki wyraz twarzy? – spytała brunetka, marszcząc brwi.
- Niby jaki?
-
Taki jakiś, bardzo wesoły. – odparła, wzruszając ramionami. – Zazwyczaj
jak wracasz od Malfoya to w podłym nastroju, a dziś.. nie poznaję cię.
-
Ach, powiedzmy, że niebywale mnie rozbawił. – powiedział, uśmiechając
się szeroko. Mirabelle uniosła do góry jedną brew. Hermiona szybko
opowiedziała jej o zajściu w Skrzydle Szpitalnym, rozbawiając
dziewczynę, co zwróciło uwagę wszystkich. Gdy tylko Zahiri się
uspokoiła, popatrzyła z szerokim uśmiechem na przyjaciółkę.
- To było świetne. – przyznała.
- Wiem. – odparła Hermiona, odwzajemniając jej gest.
- Lepiej bym sobie tego nie wymyśliła. – ciągnęła. – Jak w ogóle na to wpadłaś?
- Sama do końca nie wiem. Jakoś tak.. mnie sprowokował. A potem samo się stało. – wzruszyła ramionami.
-
To ja mam nadzieje, że będzie cie częściej prowokował. – odparła.
Hermiona zastanawiała się co teraz robi Draco i czy zastanawia się nad
jej nienormalnym zachowaniem. Wcale by się nie zdziwiła gdyby tak było. I
ten buziak w policzek.. Sama nie wiedziała co ją naszło. Tak po prostu
miała ochotę to zrobić i tak się stało. Gdy tak się nad tym zastanawiała
to doszła do wniosku, że chciałaby częściej mieć takie momenty. Miło
było raz, dla odmiany, zrobić coś na co się nagle miało ochotę. Zawsze
robiła co kazano, zachowywała się stosownie. Wszystko miała zaplanowane i
dokładnie obmyślone. A dziś? Dzisiaj poszła na żywioł. Nad niczym się
nie zastanawiała. Sama nawet nie wiedziała, że to zrobi. To był zwykły
impuls, a ona chętnie przeżyłaby więcej takich krótkich,
nieprzemyślanych chwil.
Razem z Mirabelle długo siedziały nad
ubiorem na jutrzejszą imprezę. Jak stwierdziła brunetka „Musimy ubrać
się odważnie, ale nie pokazywać za wiele. Wiesz, żeby wszyscy nas
pragnęli, ale nie dostali za dużo. Rozumiesz chyba, co nie?”. Wyrzuciły
chyba wszystkie ciuchy z szafy i ciągle coś wygrzebywały, odrzucając.
Koło północy straciły nadzieje, kiedy nagle Belle pisnęła, wyciągając
coś ze stosu bluzek.
- Tą już sprawdzałyśmy. – powiedziała znużona
szatynka, patrząc jak jej przyjaciółka, ekscytuje się na widok jasnej
sukienki, którą już dawno temu odrzuciły. Nie miały do niej niczego, co
wyglądałoby stosownie, odsłaniało dużo, ale nie za wiele.
- Ale nie pomyślałyśmy o twoich ciuchach. – rzuciła, podchodząc do szafy Panny Granger.
- Bo wiesz, że nie mam nic, co by się nadawało. – westchnęła dziewczyna.
-
Prawie nic. – poprawiła ją brunetka, a zaraz potem z półki wygrzebała
beżowy sweterek. Przyłożyła jedno do drugiego i pokazała Pannie Granger.
– I? – spojrzała na nią wyczekująco. Hemriona musiała przyznać, że
faktycznie ładnie ze sobą wyglądały. – A do tego moje beżowe szpilki i
będzie pięknie! – ucieszyła się.
- I ta moja jasna torebka! – rzuciła
nagle szatynka. Belle uśmiechnęła się wesoło. Jeszcze trochę, a zamieni
Hermionę w maniaka modowego, jakim sama jest. I bardzo dobrze.
- To
dla ciebie już zestaw mamy. – powiedziała zadowolona. Jeden problem z
głowy. – Teraz coś dla mnie. – dodała, kładąc na łóżko ciuchy wybrane
dla Grangerówny, a potem wróciła do sterty ubrań.
- A gdyby tak.. –
zaczęła szatynka, podnosząc się. – Wziąć tą tunikę, którą nazwałaś
bezużyteczną i ten brązowy pasek, a do tego te wysokie buty, które tak
mi się podobały. – powiedziała, a Belle zaniemówiła na chwilę.
-
Jesteś boska. – stwierdziła po chwili, przytulając dziewczynę i szybko
złapała za czarna szmatkę, o której wspomniała jej przyjaciółka. – To
będzie idealne.
- Yhym. I bez rajstop. – rzuciła, uśmiechając się.
- Ach, co ja z ciebie zrobiłam.
-
Potwora. – odparła szatynka, a potem obie parsknęły głośnym śmiechem.
Na raz usłyszały głośny, zirytowany głos Panny Brown, mówiący, że
mogłyby zamknąć kubły i iść wreszcie spać, bo jest północ do cholery, a
ona w odróżnieniu od niektórych szczęściar musi iść na normalne zajęcia.
Dziewczyny zasłoniły buzie rękoma, by nie wybuchnąć ponownie śmiechem i
wpatrywały się w siebie rozbawione. Hermiona z niewyjaśnionych powodów
czuła, że cała ta impreza nie będzie taka zła. Ba, że nawet całkiem
nieźle będzie się na niej bawić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz