Rozdział 9

     Hermiona siedziałam w fotelu, zastanawiając się co odbiło Malfoyowi. Pokręciła jedynie głową i podniosła się z fotela. Podeszła do drzwi łazienki i oparła się o framugę, krzyżując ręce na piersi.
- Nie wyglądasz najlepiej. – stwierdziła, przyglądając mu się uważnie. Draco zaśmiał się drwiąco znad muszli.
- Jak miło.
- Kretyn. – mruknęła. – Chodziło mi o to, że eliksiry za bardzo ci nie pomogły. Pomfrey twierdziła, że jak zbije się gorączkę i da ci coś na wzmocnienie to szybko się wyleczysz. – wyjaśniła, kucając przy chłopaku, który usiadł na zimnych kafelkach, opierając się o ścianę. Odchylił lekko głowę do tyłu i odetchnął.
- Może coś schrzaniła. – wzruszył ramionami. – A dziwiłaś się, czemu nie chce do niej iść.
- A może się pomyliliśmy? Może tobie dolega coś innego? – spytała, przysuwając się do niego. Dotknęła jego czoła, które było raczej normalne. – Dziwne, że ciągle wymiotujesz. To się zdarza przy chorobie, ale nie tak często..
- Co sugerujesz? – zagadnął, przymykając zmęczone powieki.
- Może się czymś zatrułeś? Alkoholem, jedzeniem.. czymkolwiek. – powiedziała, a on zmarszczył czoło. Niby czym miałby się zatruć? Przecież jadł i pił normalnie jak zawsze. Nie ma mowy o tym, że to przez coś, co spożył.
- Nie, jadam i pijam normalnie. To na pewno choroba. – rzucił i podniósł się z podłogi. Podszedł do umywalki i spojrzał w lustro. Wyglądał żałośnie i zapewne tak się czuł, tym bardziej, że osobą towarzyszącą mu i widzącą go w tym stanie była szlama Granger. Szatynka również wstała.
- Choroba, czy nie choroba, niedługo wyplujesz sobie płuca, a do tego wyglądasz jak ostatnie nieszczęście. – powiedziała spokojnie, a on posłał jej zirytowane spojrzenie. Nie ma co, pocieszyć to ona potrafi. Chłopak umył twarz i zęby, chyba po raz setny w ciągu dwóch dni. – Może zimny prysznic ci pomoże? – pomyślała na głos.
- A wejdziesz do niego ze mną i przypilnujesz, żebym nie padł ze zmęczenia? – spytał ironicznie, a Hermiona zaróżowiła się delikatnie. – Tak myślałem. – mruknął i skierował się do pokoju.
- Musi być coś co mogę zrobić, żebyś poczuł się lepiej! – zdenerwowała się i poszła za nim.
- Och, wierz mi, jest. – rzucił, poruszając znacząco brwiami. Szatynka wywróciła teatralnie oczami i spojrzała na niego z politowaniem. – Nie zrobisz nic, jeśli nie jesteś cudotwórcą, Granger. – Hermiona westchnęła ciężko. Chłopak usiadł na łóżku, wpatrując się w nią intensywnie. Zastanawiał się co teraz zrobi.
- Po południu, jak wróci Pani Pomfrey to od razu tam się udamy. – rozkazała. Draco prychnął, ale nie powiedział nic konkretnego. Szatynka usiadła na łóżku w odpowiedniej od niego odległości i zerknęła w jego stronę. – Co chcesz teraz robić? – spytała, a Malfoy parsknął śmiechem.
- No wiesz.. – zaczął, patrząc na nią sugestywnie.
- Boże człowieku, weź się wylecz i idź kogoś przeleć, bo jesteś nie do zniesienia! – zirytowała się. Jego podteksty były już nie tyle zawstydzające, co denerwujące i nudne. Ile razy można powtarzać, że ma się ochotę na seks? – Fanatyk. – mruknęła pod nosem.
- Już ci mówiłem, że ty, to we mnie wyzwalasz. – odpowiedział, uśmiechając się do niej dość blado. – Po prostu mam na ciebie ochotę. – dodał i zaraz się zaśmiał, widząc jak dziewczyna się porządnie rumieni.
- Idiota i zboczeniec. – powiedziała sama do siebie, ale Draco doskonale słyszał, bowiem posiadał swój doskonały Malfoy’owski słuch. Większość czasu do obiadu spędzili w ciszy. Draco już coraz rzadziej wybiegał do ubikacji, ale za to mocno się krztusił i kaszlał, niemalże wypluwając płuca. Hermiona zaczęła się poważnie niepokoić. Nie wyglądało to najlepiej. Od razu po posiłku postanowiła pójść sprawdzić, czy pielęgniarka wróciła. Nie mogli dłużej czekać. Draco potrzebował natychmiastowej pomocy Pani Pomfrey, czy tego chciał, czy też nie. Nawet Zabini, na którego wpadła w sali, wychodząc z Belle, przyznał jej rację.
- Byłem dziś u Smoka. – rzucił na przywitanie, a ona zmarszczyła czoło nie rozumiejąc o co mu do jasnej Anielki chodzi. – U Draco.
- Aha. – odparła nie za inteligentnie. – I?
- Powinien iść do Skrzydła Szpitalnego. – dodał, a Hermiona spojrzała na niego jak na kretyna. Jakby o tym nie wiedziała.. Co za idiota. – Postaraj się go tam zaciągnąć. – powiedział po chwili.
- Mówisz, jakbym miała na niego jakiś wpływ. – prychnęła.
- Tylko mówię co myślę. – wzruszył ramionami brunet.
- Wow, doprawdy interesujące, Zabini. Ty myślisz. Powiedz gdzie mam to zapisać, bo z tego podniecenia i niedowierzania nie wiem. – odparła przesłodko, a Belle parsknęła głośnym śmiechem. Blaise pokręcił głową z politowaniem, jakby obcował z kompletnymi idiotkami i był najmądrzejszym z całego towarzystwa. Jasne.. Hermiona szybko się uspokoiła i spojrzała na bruneta. – Nie musisz mi mówić co mam robić. Sama wiem dobrze, czego mu trzeba.
- Och, jak słodko. Wiesz czego trzeba twojemu Dracusiowi? – uniósł wysoko brew i uśmiechnął się drwiąco. Szatynka posłała mu gniewne spojrzenie.
- Jesteś idiotą.
- A ty szlamą.
- Jeszcze jedno słowo, Zabini, a ci przyłożę. – wtrąciła się w rozmowę Mirabelle. Blaise spojrzał na nią po raz pierwszy. Wyglądała dzisiaj prześlicznie, z resztą jak zawsze. Miała na sobie obcisłe, ciemne dżinsy i blado-różową bluzkę. Włosy jak zwykle rozpuściła i pokręciła, a twarz ozdobiła delikatnym makijażem. – No i czego się gapisz? – spytała, wyrywając go z zamyślenia. Zmrużyła oczy, patrząc na niego groźnie i zaraz zwróciła się do przyjaciółki. – Chodźmy, nie marnujmy na niego czasu. – Hermiona skinęła głową i obie ruszyły korytarzem w stronę Skrzydła Szpitalnego.

     Z początku Draco stawiał opory, mówiąc, że czuję się już trochę lepiej i nie potrzebuje wizyty u pielęgniarki, która jak powiedziała Hermiona, już wróciła. Niestety nie przekonały jej, ani jego słowa, a tym bardziej nieznośny napad kaszlu. Dlatego też chwile później Malfoy kroczył korytarzem u boku Panny Granger. Czuł się jak skończony idiota, ale wolał nic nie mówić. Pójdą do Pomfrey, ta mu da jakiś eliksir i będzie miał spokój. Przynajmniej uwolni się od nadopiekuńczej, skorej do pomocy, Gryfonki. Przynajmniej na trochę. A ona była zadowolona, że go przekonała. Teraz będzie mogła być oziębła i obojętna jak zawsze i wszyscy będą szczęśliwi. Gdy tylko weszli do Skrzydła Szpitalnego, podeszła do nich pielęgniarka.
- Wygląda okropnie. – powiedziała w stronę Hermiony.
- Jacy wszyscy są dzisiaj mili! – zdenerwował się chłopak. Obie panie zignorowały jego uwagę i doprowadziły go do jednego z łóżek. Pani Pomfrey poprosiła Hermionę by się odsunęła i zaczęła badać Malfoya na różne sposoby, którym Hermiona się nie przypatrywała. Drgnęła jedynie kilka razy, gdy krzyknął „Auć” i zaczął kasłać, jednak szybko skarciła się za taką reakcję. Po chwili pielęgniarka wyciągnęła z szafy kilka eliksirów i wszystkie podała choremu.
- Co mu jest? – spytała Hermiona. Nie mogła już wytrzymać niewiedzy.
- Zatrucie. – wyjaśniła jednym słowem kobieta.
- Mówiłam ci! – wyrwało się dziewczynie. Pomfrey posłała jej spojrzenie pełne politowania, a Draco wykrzywił twarz w grymasie. W istocie, mówiła, ale on jej nie słuchał. Bo i po co prawda? Przecież to tylko najwybitniejsza uczennica Hogwartu. Co ona tam może wiedzieć, nie? Pielęgniarka wręczyła Hermionie kilka fiolek dla Dracona, na wzmocnienie organizmu. Gryfonka podziękowała i podeszła do łóżka chłopaka. Usiadła na jego brzegu i chwilę przyglądała się blondynowi. Miał zamknięte oczy, a jego twarz nabrała kolorów.
- Gapisz się. – powiedział po chwili, otwierając jedno oko i patrząc na nią. Hermiona odwróciła wzrok onieśmielona. Boże, co z niej za kretynka.. pogratulować inteligencji. – Ale gap się, miło tak, jak mnie pożerasz wzrokiem. – dodał po chwili, głupio się uśmiechając. Szatynka nagle odwróciła się w jego stronę i spojrzała w stalowe tęczówki. Dotknęła delikatnie jego zimnego policzka, a on patrzył na nią zaskoczony. Po chwili jednak poczuł lekkie szczypnięcie.
- No widać, dochodzisz do siebie. – rzuciła, uśmiechając się drwiąco. – I dobrze.
- A co, masz jakieś plany? – wymruczał, łapiąc ją dłonią w tali i przysuwając do siebie. Cholera, skąd on ma tyle siły!? Przecież leży na cholernym łóżku, a do tego jeszcze przed chwilą, kasłał jak oszalały!
- Och tak. – przytaknęła, pochylając się nad nim i łapiąc jego twarz w dłonie. – Bardzo ciekawe, zajmujące plany. – wyszeptała prosto w jego usta, od których dzieliły ją minimetry. Draco uśmiechnął się półgębkiem. Miał ją, była cała jego. Ale cóż się dziwić, prawda? Która dziewczyna nie leciałaby na tego przystojnego boga seksu? Żadna, od dziś żadna.
- Jak bardzo ciekawe? – spytał, wpatrując się w jej duże, orzechowe oczy. Usta Hermiony wykrzywiły się w uśmiechu.
- Bardzo, bardzo ciekawe. – szepnęła, kciukiem przejeżdżając po jego wargach, zaraz potem całą dłonią ujmując jego policzek. Draco już tylko czekał na jej ruch. Przecież on w życiu nie pocałuje jej pierwszy. Co to, to nie.
- A jakie to plany? – zagadnął jeszcze, a ona jakby się rozpromieniła. Malfoy miał dziką ochotę się roześmiać, ale powstrzymał sie, zachowując kamienną twarz i patrzał ciągle w te duże, zjawiskowe ślepia. Hermiona przysunęła się jeszcze, o ile to w ogóle możliwe, a ich nosy się zetknęły.
- Testy od Snape’a. – rzuciła prędko, poklepując go po policzku i się wyprostowała. Chłopak patrzył na nią nieco oszołomiony. Od razu widać było, że nie tego się spodziewał. Szatynka parsknęła śmiechem widząc jego zdziwienie. – Chyba nie myślałeś, że cię pocałuje? – spytała, a on zamrugał. Szybko przywdział swoją obojętną maskę, jednak było już stanowczo za późno. – Och, kochanie, myślałeś. To takie słodkie.
- Błagam cię, nabijałem się tylko z ciebie. – prychnął.
- Jasne, kotku. – mruknęła i uśmiechnęła się szeroko. – Do zobaczenia jutro! – pożegnała się wesoło i szybko musnęła jego policzek, po czym zeskoczyła z łóżka i radosnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Nie mogła zrozumieć, jak to się stało, że on naprawdę pomyślał, że ona ma ochotę go pocałować. Ba, że to zrobi! Głupi, zadufany w sobie Ślizgon. Myśli pewnie, że jest marzeniem każdej. Żałosne, zaiste. Na raz Hermiona pomyślała o planie Belle. Jakby nie patrzeć sam pomysł był znakomity, ale nie do wykonania. Przynajmniej nie przez nią, bo przecież nie odda się Malfoy’owi. Nie tak po prostu.. dla zemsty. Może on był na tyle nienormalny i chory by zrobić coś takiego, byleby odegrać się na drugiej osobie, ale nie ona. Nie, była stanowczo za miękka. Ale to małe zwycięstwo napełniło ją duchem walki. Miała ochotę zabawić się jego kosztem.
     Hermiona weszła do pokoju wspólnego z wielkim uśmiechem. Od razu zauważyła Pottera i rodzeństwo Weasley’ów przy kominku, a także siedzącą na kanapie, Belle. Zmarszczyła brwi. Czy oni nie przestaną? Nagle czują się jakby zagrożeni przez pannę Zahiri, twierdząc, że Hermiona spędza z nią dużo czasu i w ogóle już nie zwraca na nich uwagi. Bzdura. Na całe szczęście Harry twierdził inaczej. Sam nie mógł pojąć, dlaczego rudzielce nie chcą po prostu poznać i polubić Mirabelle. Przecież była sympatyczną i interesująca osobą, która doskonale pasowała do ich paczki. Panna Granger usiadła przy przyjaciółce.
- Co jest? – spytała, wskazując na resztę.
- A co ma być? – westchnęła brunetka. – Jak zwykle.
- Ja naprawdę nie wiem o co im chodzi. Przepraszam Belle. – powiedział skruszona, patrząc na dziewczynę.
- To przecież nie twoja wina. – machnęła na to ręką. Hermiona spojrzała na Harry’ego, który co chwila się odwracał w ich stronę. Szatynka już otwierała usta, by zapytać, czemu Potter nie dołączył do dziewczyny, ale ta ją wyprzedziła. – Ginny mu zabroniła. Stwierdziła, że za dużo z nami przesiaduje. Szczególnie ze mną.. – westchnęła ponownie. – Ja nie wiem co im zrobiłam. Chciałabym się z nimi zaprzyjaźnić, ale jak widać, nie jestem wystarczająco dobra.
- Nie gadaj głupot. – szturchnęła ją, uśmiechając się. – Jesteś boska.
- A ty co masz taki wyraz twarzy? – spytała brunetka, marszcząc brwi.
- Niby jaki?
- Taki jakiś, bardzo wesoły. – odparła, wzruszając ramionami. – Zazwyczaj jak wracasz od Malfoya to w podłym nastroju, a dziś.. nie poznaję cię.
- Ach, powiedzmy, że niebywale mnie rozbawił. – powiedział, uśmiechając się szeroko. Mirabelle uniosła do góry jedną brew. Hermiona szybko opowiedziała jej o zajściu w Skrzydle Szpitalnym, rozbawiając dziewczynę, co zwróciło uwagę wszystkich. Gdy tylko Zahiri się uspokoiła, popatrzyła z szerokim uśmiechem na przyjaciółkę.
- To było świetne. – przyznała.
- Wiem. – odparła Hermiona, odwzajemniając jej gest.
- Lepiej bym sobie tego nie wymyśliła. – ciągnęła. – Jak w ogóle na to wpadłaś?
- Sama do końca nie wiem. Jakoś tak.. mnie sprowokował. A potem samo się stało. – wzruszyła ramionami.
- To ja mam nadzieje, że będzie cie częściej prowokował. – odparła. Hermiona zastanawiała się co teraz robi Draco i czy zastanawia się nad jej nienormalnym zachowaniem. Wcale by się nie zdziwiła gdyby tak było. I ten buziak w policzek.. Sama nie wiedziała co ją naszło. Tak po prostu miała ochotę to zrobić i tak się stało. Gdy tak się nad tym zastanawiała to doszła do wniosku, że chciałaby częściej mieć takie momenty. Miło było raz, dla odmiany, zrobić coś na co się nagle miało ochotę. Zawsze robiła co kazano, zachowywała się stosownie. Wszystko miała zaplanowane i dokładnie obmyślone. A dziś? Dzisiaj poszła na żywioł. Nad niczym się nie zastanawiała. Sama nawet nie wiedziała, że to zrobi. To był zwykły impuls, a ona chętnie przeżyłaby więcej takich krótkich, nieprzemyślanych chwil.

     Razem z Mirabelle długo siedziały nad ubiorem na jutrzejszą imprezę. Jak stwierdziła brunetka „Musimy ubrać się odważnie, ale nie pokazywać za wiele. Wiesz, żeby wszyscy nas pragnęli, ale nie dostali za dużo. Rozumiesz chyba, co nie?”. Wyrzuciły chyba wszystkie ciuchy z szafy i ciągle coś wygrzebywały, odrzucając. Koło północy straciły nadzieje, kiedy nagle Belle pisnęła, wyciągając coś ze stosu bluzek.
- Tą już sprawdzałyśmy. – powiedziała znużona szatynka, patrząc jak jej przyjaciółka, ekscytuje się na widok jasnej sukienki, którą już dawno temu odrzuciły. Nie miały do niej niczego, co wyglądałoby stosownie, odsłaniało dużo, ale nie za wiele.
- Ale nie pomyślałyśmy o twoich ciuchach. – rzuciła, podchodząc do szafy Panny Granger.
- Bo wiesz, że nie mam nic, co by się nadawało. – westchnęła dziewczyna.
- Prawie nic. – poprawiła ją brunetka, a zaraz potem z półki wygrzebała beżowy sweterek. Przyłożyła jedno do drugiego i pokazała Pannie Granger. – I? – spojrzała na nią wyczekująco. Hemriona musiała przyznać, że faktycznie ładnie ze sobą wyglądały. – A do tego moje beżowe szpilki i będzie pięknie! – ucieszyła się.
- I ta moja jasna torebka! – rzuciła nagle szatynka. Belle uśmiechnęła się wesoło. Jeszcze trochę, a zamieni Hermionę w maniaka modowego, jakim sama jest. I bardzo dobrze.
- To dla ciebie już zestaw mamy. – powiedziała zadowolona. Jeden problem z głowy. – Teraz coś dla mnie. – dodała, kładąc na łóżko ciuchy wybrane dla Grangerówny, a potem wróciła do sterty ubrań.
- A gdyby tak.. – zaczęła szatynka, podnosząc się. – Wziąć tą tunikę, którą nazwałaś bezużyteczną i ten brązowy pasek, a do tego te wysokie buty, które tak mi się podobały. – powiedziała, a Belle zaniemówiła na chwilę.
- Jesteś boska. – stwierdziła po chwili, przytulając dziewczynę i szybko złapała za czarna szmatkę, o której wspomniała jej przyjaciółka. – To będzie idealne.
- Yhym. I bez rajstop. – rzuciła, uśmiechając się.
- Ach, co ja z ciebie zrobiłam.
- Potwora. – odparła szatynka, a potem obie parsknęły głośnym śmiechem. Na raz usłyszały głośny, zirytowany głos Panny Brown, mówiący, że mogłyby zamknąć kubły i iść wreszcie spać, bo jest północ do cholery, a ona w odróżnieniu od niektórych szczęściar musi iść na normalne zajęcia. Dziewczyny zasłoniły buzie rękoma, by nie wybuchnąć ponownie śmiechem i wpatrywały się w siebie rozbawione. Hermiona z niewyjaśnionych powodów czuła, że cała ta impreza nie będzie taka zła. Ba, że nawet całkiem nieźle będzie się na niej bawić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz